"Wśród zaproszonych gości: prezydenci Litwy i Polski. Wielka feta, wielki projekt europejski, piękna Polska historia. Wszędzie cytowane słynne zdanie papieża: od Unii Lubelskiej do Europejskiej! W podniosłym nastroju całe miasto. Już mają się zaczynać uroczystości... Ostatnie przygotowania..." - Janusz Palikot stopniuje napięcie w swoim wpisie blogu na Onet.pl.

Reklama

>>> Alkoholowa wojna Palikota z prezydentem

"W pewnej chwili urzędnicy Kancelarii Prezydenta żądają od marszałka województwa lubelskiego, gospodarza miejsca i uroczystości, aby nie witał gości! Pan jest z Platformy - mówi marszałkowi jakiś urzędnik - a tu jest przecież pan prezydent i to on jest gospodarzem" - Palikot ujawnia zakulisowe wydarzenia, choć nie było go wówczas w Lublinie.

"Po krótkiej i przykrej wymianie zdań marszałek upiera się przy swoim, słusznym skądinąd stanowisku, i wita gości. W rewanżu - Lech Kaczyński nie przywitał ani wojewody (z PSL-u), ani europosłów (z PO była tylko Lena Kolarska-Bobińska)" - dodaje poseł PO.

Reklama

>>> Palikot: Niech szlag trafi Kaczyńskiego

"Mowa prezydenta pełna była, jak zawsze przy takich okazjach, potwornych frazesów i przesycona podniosłym tonem, od którego łza ma się kręcić w oku. (...) Tekturowość takich uroczystości z tego właśnie wynika, że wszystko jest w nich skalkulowane i wyrachowane, żadnego ze słów nie cechuje spontaniczność, żaden gest nie jest prawdziwie żywiołowy, naturalny. A publika natychmiast to wyczuwa, trafnie odbierając sztampę: poruszenia nie ma, nikt za tekturowym przywódcą nie pójdzie, jego głos nikogo do czerwoności nie rozgrzeje. Prawdziwe przywództwo jest bowiem niewyrachowane!" - podsumowuje całe zdarzenie Janusz Palikot.