Reporterzy "Faktu" byli świadkami uczty kilku parlamentarzystów PO: Stanisława Huskowskiego, Tomasza Nowaka oraz Stanisława Chmielewskiego. Posłowie wymknęli się z sali obrad i poszli do jednego z pobliskich lokali. Po chwili na stole pojawiło się piwo i grillowane kiełbaski.
>>> Jaguar za ciasny dla posła Kalisza
"Tempo, w jakim posłowie osuszali kolejne szklanki, było szokujące. Ale potem było jeszcze gorzej, gdy poseł Huskowski, nie wypuszczając telefonu z lewej ręki - prawą rozsunął rozporek, załatwił pilną potrzebę i wrócił do stolika. Co gorsza, bezwstydny biesiadnik tą wątpliwą sprawnością popisywał się tuż przy ruchliwej ulicy" - opisuje tabloid.
W końcu posłowie zmęczyli się biesiadowaniem i powrócili do Sejmu na głosowania. "Byli nawet tak bezczelni, że gdy zwróciliśmy im uwagę, iż nie wypada pić w pracy, strasznie się zezłościli" - pisze "Fakt".
"Uważacie, że piwo to trucizna czy narkotyk? Jeżeli się je obiad, to coś złego to jest?" - zagrzmiał Arkady Fiedler. "Jedliśmy obiad, a do obiadu piwo się pije. To nic złego" - stwierdził Stanisław Huskowski.