"Zwracamy się do premiera - czy ma wolę i chęć przerwania bajania ministra Grada?" - pytał na konferencji w Sejmie szczeciński poseł PiS Joachim Brudziński. "Donald Tusk kupił sobie spokój społeczny za 600 mln złotych, które przeznaczył na odprawy dla zwalnianych robotników. Ale w październiku pieniądze się skończą i 10 tys. ludzi zostanie bez pracy. A premier ani me, ani be, ani kukuryku" - dodał.
>>> Polskie stocznie na lodzie. To sabotaż?
I zasugerował, że szef resortu skarbu nie jest w stanie znaleźć kupca dla Stoczni Szczecińskiej Nowa. A mówi o potencjalnym inwestorze, by nie zaszkodzić Donaldowi Tuskowi oraz PO, bo najpierw były "eurowybory, a teraz Donald Tusk szykuje się do walki o prezydenturę".
"Nikt nawet nie wie, kto ma kupić stocznię. To, co mówi minister Grad, to są jakieś >Baśnie tysiąca i jednej nocy<. Szeherezadą jest pan Aleksander Grad, który boi się, że zły wezyr Donald Tusk zetnie mu głowę za przekazanie złej wiadomości" - mówił Brudziński.
O północy z wtorku na środę minąl termin wpłacenia pieniędzy za Nową Stocznią Szczecińską. Tak się jednak nie stało. Na specjalnej konferencji minister Grad tłuamczył, że inwestor waha się, bo otrzymał list od Stowarzyszenia Obrony Stoczni.
Zawiera ostrzeżenie, że transakcja będzie nielegalna, bo Stocznia Szczecińska Nowa powstała z majątku przejętego w sposób bezprawny. Autorzy listu ostrzegali przyszłego inwestora m.in., że jeśli wypełni umowę z polskim rządem, złamie zasadę Koranu, która mówi, że "muzułmanin ma zakaz sprzedaży rzeczy, gdy wie, że posiada ona wady, i nie poinformuje o nich".