MSWiA wycofało właśnie z Kancelarii Prezydenta wnioski o dziewięć nominacji generalskich. "Stały się one przedmiotem politycznej gry przez dziwną aktywność Biura Bezpieczeństwa Narodowego" - tłumaczył wicepremier Grzegorz Schetyna.
>>> Rząd robi generałów z zomowca i esbeka
Po czym dodał, że do końca kadencji Lecha Kaczyńskiego i Aleksandra Szczygły nie zgłosi już żadnych nominacji generalskich. Dodał, że BBN wiedziało o zgłoszonych przez niego kandydatach i na początku nie protestowało. "Nikt niczego nie ukrywał, przez kilka tygodni sprawdzane były wszystkie informacje na temat nominowanych, byli przepytywani przez urzędnika BBN, do mnie nie było żadnych pytań. Problemy pojawiły się, gdy zbliżał się 15 sierpnia" - powiedział.
"To będzie ze szkodą dla tych służb, więc mam nadzieję na zmianę stanowiska i zdania. Niech wicepremier nie reaguje emocjonalnie" - tak na deklarację Grzegorza Schetyny zareagował szef BBN Aleksander Szczygło.
Spór o nominacje generalskie wybuchł tydzień temu. Wśród kandydatów odrzuconych przez Lecha Kaczyńskiego byli: szef stołecznej policji inspektor Adam Mularz, dowódca straży pożarnej nadbrygadier Wiesław Leśniakiewicz i szef Biura Ochrony Rządu generał brygady Marian Janicki.
Grzegorz Schetyna nie ukrywał swojego rozżalenia. "Nie było żadnych uzasadnień. Te, które słyszałem od szefa prezydenckiego BBN, są nieprawdziwe i, mogę to powiedzieć z przykrością, żałosne. Źle się stało, że prezydent nie podpisał tych nominacji" - powiedział w ubiegły piątek wicepremier.
>>>Schetyna: Tłumaczenia prezydenta są żałosne
Na te słowa błyskawicznie zareagowało Biuro Bezpieczeństwa narodowego. Opublikował na swych stronach internetowych skany dokumentów świadcząc o tym, że dwóch funkcjonariuszy wytypowanych przez MSWiA do uzyskania generalskich awansów, nie zasługuje na ten zaszczyt. Z dokumentów wynika, że resort zataił m.in. to, iż jeden z ubiegających się o awans służył aż cztery lata w ZOMO.