p
"Sto złotych. Tyle, jeśli wierzyć specjalistom, każdy z nas co miesiąc dopłaca do emerytur pomostowych - świadczeń, które przysługują w niektórych grupach zawodowych według socjalistycznej zasady <równych żołądków>. Prezydent Kaczyński, wetując ustawę o emeryturach pomostowych, wyciąga te sto złotych z kieszeni każdego pracującego Polaka i wkłada je do portfela osób udających się - zasłużenie lub niezasłużenie - na wcześniejszą emeryturę" - pisze o prezydenckim wecie dotyczącym pomostówek kontrowersyjny poseł PO.
Zdaniem posła, oczywiste jest, że spora część pracujących powinna skończyć swoją aktywność zawodową wcześniej od innych. Jednak, jak dodaje: "Problem w tym, że tak jak hurtowo nie można oceniać żadnej grupy pracowników, bo prawdziwie sprawiedliwa jest tylko ocena indywidualna, tak samo nie można spod jednej sztancy traktować wszystkich kandydatów na emerytów".
Poseł przytacza jako przykład dwie kasjerki. Jedna pracuje na dworcu PKP, którego "odjeżdżają dwa pociągi dziennie", druga w hipermarkecie. "Lech Kaczyński uśmiecha się łaskawie do kasjerki z dworca PKP, bo stoi za nią oligarchia związków zawodowych, przed którą drży jego brat Jarosław - i jednocześnie pokazuje środkowy palec jej koleżance z hipermarketu, której nie broni nikt i która Kaczyńskim może skoczyć, bo nie ma znaczenia politycznego" - tłumaczy motywy decyzji prezydenta. I dodaje: "Jednej prezydent daje sto złotych z kieszeni każdego podatnika, a drugiej mówi - spieprzaj, dziadu!".
"I Pan określa swoja decyzję mianem sprawiedliwości, Panie Prezydencie?" - pyta się Janusz Palikot. I sam sobie odpowiada: "Na Żoliborzu nazywają to inaczej. Tchórzostwem".