Najpierw w ręce posła trafił koniak i karton papierosów. Później lustro, szwajcarski zegarek i złoty łańcuszek. Pojawiła się też obietnica wpłaty na konto dwóch tysięcy złotych. W dniu rejestracji list samorządowych wpłata miała być kilka razy większa.
Jan Matusik nie ukrywa swoich intencji. "To było coś za coś. Dawałem prezenty, ale w zamian miałem mieć wpływ na kształt listy wyborów samorządowych" - opowiada DZIENNIKOWI. Oczekiwał, że będzie na pierwszym miejscu na liście do Łódzkiego Sejmiku Wojewódzkiego.
Poseł twierdzi, że zerwał kontakty z biznesmenem w momencie, kiedy ten zaproponował mu pieniądze. Na wszelki wypadek Arnold Masin wpisał wszystkie prezenty na listę korzyści i podarował je Honorowym Dawcom Krwi w Bełchatowie. Twierdzi, że brał prezenty i od samego początku robił to z myślą o podarowaniu ich klubowi krwiodawców.
Jednak nie wskazują na to nagrania dokonane przez Matusiaka. Poseł nie protestował, przyjmując prezenty i sugerował, że pomoże Matusiakowi dostać się na listy wyborcze LPR.