Macierewicz zaatakował byłych szefów resortu spraw zagranicznych. Podpadli mu listem otwartym, w którym skrytykowali Lecha Kaczyńskiego za to, że odwołał spotkanie prezydentów Polski, Francji i Niemiec. I nieźle im się za to dostało. "Część tych osób to byli członkowie PZPR, tego sowieckiego namiestnictwa. No i większość z nich była w przeszłości agentami sowieckich służb specjalnych" - powiedział. Z grona "agentów" wykluczył jedynie Władysława Bartoszewskiego.
Macierewicz wprost powiedział, że byli ministrowie działali pod wpływem zewnętrznych czynników. Jakich? Tego dokładnie nie wyjaśnił, ale zabrzmiało to jak oskarżenie o zdradę państwa. "Nie można tego wykluczyć, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę skalę szkodliwości dla państwa ich czynu" - oskarżał Macierewicz w Telewizji Trwam.