O tym, że dni Jakubowskiej na wolności są już policzone, napisał dzisiejszy "Fakt". I stało się. Ona sama chyba coś przeczuwała, bo ostatnio zachowywała się co najmniej dziwnie. Siedziała w swej podwarszawskiej rezydencji i udawała, że... jej tam nie ma. Wychodziła na chwilę, by wyprowadzić psa. I tyle.
A Szteliga, jej niedawno aresztowany były partyjny kolega, milczeć nie zamierza. Wie, że jeśli będzie sypał, prokurator potraktuje go łagodniej. W końcu w aferę korupcyjną zamieszana jest śmietanka opolskiej lewicy. Aresztowania zaczęły się w grudniu 2003 r. Ponad 20 osób prokuratura oskarżyła o korupcję, do jakiej miało dojść podczas ubezpieczania opolskiej elektrowni. Za kratki trafili wtedy prezydent Opola, były wojewoda, przewodniczący rady miasta oraz Maciej J., mąż Jakubowskiej.
Sama Jakubowska jakoś się jednak wywinęła. Tym razem najwyraźniej się nie udało, a warto przypomnieć, że to nie pierwsza wpadka byłej posłanki SLD. Jej bujna przeszłość polityczna już wcześniej interesowała prokuraturę. Sejmowa komisja śledcza, badająca aferę Rywina, oskarżyła ją o sfałszowanie ustawy medialnej, czyli o usunięcie z dokumentu słów "lub czasopisma". To właśnie Jakubowska miała należeć do osławionej, ale w końcu nieustalonej "grupy trzymającej władzę" - dokładnie tej, która miała wysłać Lwa Rywina do Adama Michnika.
I jeszcze jeden z ostatnich wyskoków Aleksandry Jakubowskiej: jadąc po pijanemu, potrąciła rowerzystę. 64-latek trafił do szpitala. Był ranny w głowę i nogi. A "lwica lewicy" miała wtedy - według policji - 1 promil alkoholu w wydychanym powietrzu.