"Są jak strażacy, którzy podpalają, a potem jadą gasić pożar" - obrazowo opisywał agentów CBA Andrzej Lepper. Mówił o nich "kilku oszalałych panów". Co go tak rozsierdziło? Tekst DZIENNIKA, który napisał, że jeden z aresztowanych w związku z aferą w Ministerstwie Rolnictwa współpracował z CBA. Lepper cytował ten artykuł dziennikarzom.

Najwyraźniej jednym z "oszalałych panów" jest dla Leppera sam szef CBA Mariusz Kamiński. Samoobrona złożyła bowiem w prokuraturze na niego doniesienie, zarzucając mu nadużycie władzy. Szef Samoobrony zapowiedział też, że jego partia będzie wnioskować o powołanie komisji śledczej, która wyjaśni wszystkie szczegóły akcji biura.

Lepper zdążył w ciągu kilku dni zmienić zdanie co do samego Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Wcześniej twierdził, że Samoobrona nie popełniła błędu, popierając jego utworzenie. Żałował jedynie, że zgodził się na zapis, by szef CBA podlegał premierowi, a nie Sejmowi. Teraz zastanawia się, czy nie powinno się biura zupełnie zlikwidować.

Były wicepremier mnoży teorie. Twierdzi już nie tylko, że o prowokacji wobec niego wiedział Przemysław Gosiewski, ale też że o całej sytuacji w Brukseli w zeszłym tygodniu rozmawiali europosłowie PiS i Samoobrony. Ale mówi równocześnie, że Samoobrona stoi za nim murem. I wcale nie jest tak, że jeśli zapadnie decyzja o opuszczeniu koalicji, partię czeka rozłam. "Odejdzie w porywach do 10 osób" - przewiduje.

Najdziwniejsze jest jednak to, że Lepper - choć zarzuca PiS najgorsze rzeczy, między innymi cynizm premiera - twierdzi, że Samoobrona nie musi wychodzić z koalicji. Odkłada decyzję w tej sprawie. I mówi: "Jesteśmy za tym rządem". "W tym rządzie jeszcze można inaczej. Można to oczyścić" - przekonuje.