Premier Donald Tusk jest zdania, że Janusz Palikot powinien ostatecznie podjąć decyzję czy jest w PO czy poza nią. Po zapowiedziach założenia własnej partii - w ocenie Tuska - Palikot jest już raczej poza Platformą."Rozumiem Janusza Palikota i jego enuncjacje publiczne jako jednoznaczne, że wychodzi z Platformy i chce założyć własną partię polityczną" - oświadczył Tusk na konferencji w trakcie sobotniej konwencji krajowej Platformy.
Jak powiedział, jest to wybór Palikota, choć - w jego ocenie - jest on zły. "Powiem mu otwarcie - chłopie, nie stój w przeciągu. Chcielibyśmy zamknąć drzwi, bo trochę wieje. Albo wte albo wewte" - dodał. Zdaniem premiera, w interesie Palikota jest, by pokazać, że sam wie o co mu chodzi. "Widzę, że rzeczywiście jest raczej poza Platformą, jego wybór" - dodał szef rządu.
Jak przypomniał, raczej chronił Palikota a nie go atakował, "nawet wtedy, kiedy czasem przesadzał". "Wykazuje młodzieńczą niecierpliwość, a w jego wieku młodzieńcza niecierpliwość, to już jest pewien defekt polityczny" - ocenił Tusk. Zapowiedział, że spotka się z lubelskim posłem PO w nadchodzącym tygodniu. Premier nie sądzi, by odejście Palikota osłabiło Platformę. "Ja nikomu źle nie życzę, ale Janusz Palikot oczywiście będzie wtedy konkurencją. To nie jest jakaś moja tajna strategia, jak niektórzy uważają, że ja teraz wysyłam Palikota na lewicowy odcinek" - zaznaczył.
W jego ocenie, inicjatywa Palikota raczej nie odniesie powodzenia, bo - jak argumentował - "wartość Janusza Palikota w dużej mierze była to funkcja jego obecności w Platformie". "Oczywiście dla mnie nie jest to miła informacja, wolałbym, aby został i trzymał się w ramach takiej kultury współżycia w jednej partii politycznej" - dodał.
Premier pytany był również o wywiad, którego w piątek udzielił szef PO na Mazowszu Andrzej Halicki. W rozmowie w "Polską - The Times", krytykował on premiera Tuska i jego współpracowników. Zdaniem Halickiego, w partii dzieje się nienajlepiej. Według niego, "są źli ludzie w PO". "Tusk, jako przewodniczący partii, premier, dzisiaj nie ma dobrego otoczenia. Pozostał mu właściwie Paweł Graś. A poza nim są osoby, które nie są z PO i nie czują pewnych potrzeb. Sodówa to jest zawsze niebezpieczeństwo dla polityków. Niektórzy z nich bardzo szybko zdobyli pozycje i funkcje. Ale autorytet trzeba mieć w sobie, on nie może brać się z funkcji" - powiedział Halicki. Wytknął także Tuskowi, że lubi lizusów, gromadzi wokół siebie złych ludzi i że coraz bardziej lubi "salon" polityczny, a nie koordynowanie partią. "Mogę się zgodzić, że tak" - odpowiedział Halicki na pytanie, czy premierowi brakuje empatii wobec przyjaciół.
Jego zdaniem, w partii jest zbyt dużo lizusów. "Niestety. Jeżeli analityk, albo osoba, która ma zdiagnozować sytuację, nie jest w stanie opisać jej prawdziwie, bo najpierw musi wybadać, co jest oczekiwane od szefa, to nie jest to dobra diagnoza" - zaznaczył Halicki. Bycie szefem rządu - zdaniem Halickiego - podoba się Tuskowi, ale "jest już trochę zmęczony szefowaniem partii". I choć Halicki deklaruje, że "bardzo lubi i ceni" Tuska, to jednocześnie "nie lubi grać z Donaldem Tuskiem w piłkę, bo lubi grać w piłkę". "Lubię, żeby to była gra, która kończy się w dobrej atmosferze. A Donald Tusk zawsze musi strzelać bramki" - podsumowuje Halicki.
Tusk powiedział, że chciałby by w PO "nikt nikogo nie karał za słowa". "Politycy mają to do siebie, że czasami, albo przesadzą, czasami powiedzą coś nieprzemyślanego" - podkreślił. W jego ocenie, część wypowiedzi w wywiadzie Halickiego jest właśnie "nieprzemyślanych". "Źle się dzieje, szczególnie jeśli taka partia jak Platforma - otwarta i rządząca - miałaby się nieustannie zajmować tym, co powiedział ktoś z 50 tys. jej członków" - mówił premier. I dlatego - dodał - będzie proponował nowowybranym władzom PO, by przyjąć jako zasadę, że "z Platformy nikogo nie karze się za słowa czy za poglądy".
"Miałem wrażenie, że cała sala, łącznie z Andrzejem Halickim zaakceptowała mój pogląd, że są po to, by być bardzo krytyczni i dokuczliwi, ale trzeba trzymać pewne ramy powściągliwości. Myślę, że każdy to zrozumie" - powiedział premier. Zarzut, że otoczony jest pochlebcami Tusk uważa za "absurdalny". "Jakoś daję radę; z tym, że moi potrafią mi też przyłożyć. Formułowanie opinii, że Platforma składa się w części z lizusów, którzy mnie otaczają, jest absurdalne" - uważa szef rządu."Mam czasami raczej wrażenie, że niektórzy bywają nawet zbyt krytyczni wobec mnie, że czasami zasłużyłem na lepszą opinię niż niektórzy moi koledzy formułują, ale jest to cena, którą warto zapłacić za to, żeby Platforma była taka jaka jest" - mówił Tusk. Zapewnił, że w PO "ktoś, kto by powiedział, że Tusk jest genialny, ale utrudnia zwycięstwo, nie wyleci z partii". "Tak jak kolega Migalski z Pis-u i nie wyleci tak jak pani Jakubiak, czy Kluzik-Rostowska, za to, że zrobiły dobry wynik w kampanii" - zaznaczył premier.