Ochronę BOR ma także wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski (PO). Jak powiedział w piątek PAP, nie prosił o przydzielenie mu ochrony i nie miał na to żadnego wpływu. Dodał tylko, że domyśla się, iż ma to związek ze "zbrodnią łodzką". "Nic innego się nie wydarzyło, więc myślę, że to o to chodzi" - stwierdził.
W piątek, właśnie w związku z wydarzeniami w biurze poselskim PiS w Łodzi, z Kurskim i Ziobrą spotkał się Janicki. We wtorek 62-letni Ryszard C. wtargnął do tamtejszego biura i zastrzelił Marka Rosiaka, asystenta europosła PiS Janusza Wojciechowskiego i ciężko ranił nożem 39-letniego asystenta posła Jarosława Jagiełły - Pawła Kowalskiego.
Po piątkowym spotkaniu Kurski powiedział dziennikarzom, że gen. Janicki poinformował, iż z polecenia szefa MSWiA Jerzego Millera została mu przydzielona na terytorium Polski ochrona osobista. Dodał, że zapytał szefa BOR czy można jej nie przyjąć. "Pan generał powiedział, że stanowczo nalega, żeby ją przyjąć" - relacjonował europoseł PiS. Jak mówił, do przyjęcia ochrony skłoniły go poważne argumenty przedstawione przez gen. Janickiego.
Powiedział też, że dość często otrzymywał pogróżki. "Zdarzały się również takie drobne złośliwości, utarczki na lotnisku, czy w samolocie" - mówił. Jak dodał, od pewnego czasu było tego coraz mniej, ale "w świetle ostatnich wydarzeń uszanował argumenty MSWiA i BOR-u".
Europoseł potwierdził, że jego nazwisko znajdowało się na liście, którą miał przy sobie Ryszard C. Szef MSWiA mówił w czwartek w Sejmie, że po zatrzymaniu w Łodzi znaleziono u niego kartki z groźbami karalnymi, dotyczącymi nie tylko znanych osób, ale także takich, o których media nie informują.
O tym, że na kartce, którą miał Ryszard C., znajdowały się nazwiska Kurskiego i Ziobry napisała "Gazeta Wyborcza".
"Bogu dzisiaj dziękuję, że jestem od 1,5 roku w Brukseli, bo kiedy byłem posłem krajowym, to często bywałem w Warszawie i na Nowogrodzkiej" - mówił Kurski. Powiedział, że choć nie ma skłonności do histerii, to po usłyszeniu informacji od szefa BOR "nie miał innego wyjścia niż przyjąć ochronę".
Z kolei Zbigniew Ziobro powiedział dziennikarzom po spotkaniu z Janickim, że jemu także szef BOR zaproponował ochronę. Ziobro powiedział jednak, że jak dotąd nie podjął jeszcze decyzji w tej sprawie.
"Jestem w trochę innej sytuacji niż inne osoby, które w tej sprawie występują, o tyle, że jako minister sprawiedliwości co najmniej kilkakrotnie byłem informowany o zamiarach zabójstwa mnie, więc przyzwyczaiłem się do tego, że mam być zastrzelony, dostawałem nawet telefony, że mam być zastrzelony" - mówił Ziobro.
Przyznał jednak, że sytuacja jest o tyle inna, że "nie żyje człowiek", ale z drugiej strony - jak mówił Ziobro - decyzja o przyjęciu ochrony ma "pewien wymiar osobisty, związany z ograniczeniem prywatności".
Wcześniej MSWiA zaproponowało ochronę również prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu, ten jednak odmówił. Politycy PiS tłumaczyli, że Kaczyński ma już własną ochronę, ponieważ ochrona BOR została mu odebrana. Prezes PiS od marca 2009 roku nie ma ochrony BOR.
Również szef SLD Grzegorz Napieralski przyznał, że rozmawiał z Biurem Ochrony Rządu. Nie chciał jednak zdradzić jej szczegółów. "Najtrudniejsza chwila w moim życiu to wysłuchanie informacji ministra SWiA Jerzego Millera, który z mównicy sejmowej mówił co działo się pod naszą siedzibą. To pobudza wyobraźnię i wprowadza pewien niepokój" - podkreślił lider Sojuszu w rozmowie z PAP.
Według informatora PAP, ze źródeł zbliżonych do resortu spraw wewnętrznych ochronę otrzymał Leszek Miller.
Szef MSWiA relacjonował w czwartek w Sejmie, że Ryszard C. "stwierdził, że w jedną z poprzednich sobót wybrał się do Warszawy, aby zabić polityka SLD". "Do zamachu nie doszło, ponieważ nie rozpoznał tego polityka" - relacjonował Miller.
Zgodnie z ustawą o BOR, ochrona biura przysługuje najważniejszym osobom w państwie. Objęty jest nią prezydent i jego najbliższa rodzina, marszałkowie Sejmu i Senatu, premier, wicepremierzy, szefowie MSZ i MSWiA oraz byli prezydenci RP (ale nie ich rodziny).
W wyjątkowych sytuacjach szef MSWiA może jednak, ze względu "na dobro państwa" zdecydować o objęciu taką ochroną innych ministrów lub polityków. Tak było ostatnio w przypadku ministra sprawiedliwości Krzysztofa Kwiatkowskiego i ministra zdrowia Ewy Kopacz, którzy taką ochronę dostali ze względu na pracę nad zaostrzeniem przepisów o obrocie dopalaczami i zamykanie sklepów z tym towarem.