O tym, że prokuratura umorzyła śledztwo dotyczące ujawnienia informacji o prowadzonych przez CBA działaniach operacyjno-rozpoznawczych w związku z tzw. aferą hazardową poinformowały w środę Radio Zet i "Gazeta Wyborcza". Następnie rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga prok. Renata Mazur potwierdziła, że decyzję o umorzeniu podjęto w czwartek, 30 grudnia. Śledztwo dotyczyło m.in. kwestii przekazania informacji o działaniach CBA lobbystom związanym z branżą hazardową. Inne wątki tego śledztwa obejmowały kwestie przecieków do mediów różnych informacji.

Reklama

Były szef CBA Mariusz Kamiński nie wykluczył, zeznając przed komisją, że to premier Donald Tusk lub sekretarz Kolegium ds. Służb Specjalnych Jacek Cichocki mogli powiedzieć ministrowi sportu Mirosławowi Drzewieckiemu o działaniach CBA ws. tzw. afery hazardowej. Drzewiecki mógł - według Kamińskiego - przekazać tę informację szefowi swojego gabinetu politycznego Marcinowi Rosołowi, a ten 24 sierpnia w warszawskiej restauracji "Pędzący królik" miał o akcji CBA powiedzieć Magdalenie Sobiesiak, córce biznesmena z branży hazardowej Ryszarda Sobiesiaka.

Jak poinformowała Mazur poszczególne wątki śledztwa zostały umorzone bądź ze względu na niewykrycie sprawców, bądź z powodu braku znamion czynu zabronionego lub braku danych wskazujących na przestępstwo.

W związku z tą decyzją posłowie PiS zamierzają złożyć w przyszłym tygodniu wniosek o zaproszenie prokuratora prowadzącego tę sprawę na posiedzenie komisji sprawiedliwości i praw człowieka, gdyż badająca aferę komisja hazardowa przestała istnieć pod koniec października. Były członek hazardowej komisji śledczej Andrzej Dera (PiS) powiedział w piątek PAP, że liczy, iż do takiego spotkania dojdzie w ciągu najbliższych dwóch, trzech tygodni. Jak zaznaczył, chce się dowiedzieć od przedstawiciela prokuratury, jakie były powody umorzenia śledztwa ws. przecieku oraz na jakim etapie jest śledztwo ws. innych wątków afery hazardowej.

Reklama

Zdaniem posła komisja podczas swych prac wyraźnie pokazała, że w tzw. aferze hazardowej doszło do przecieku, a "rolą prokuratury było tylko przełożenie tych faktów na zarzuty prawno-karne". "Niestety, prokuraturze się to nie udało i to pokazuje, że prokuratura z tego typu sprawami sobie nie radzi" - dodał.

Szef komisji sprawiedliwości i praw człowieka Ryszard Kalisz (SLD) powiedział w piątek PAP, że jak tylko wniosek posłów PiS trafi w jego ręce, to jako szef komisji wystąpi z zaproszeniem do prokuratury i zwoła posiedzenie komisji. "To jest mój obowiązek jako przewodniczącego komisji" - zaznaczył.



Reklama

Poseł ocenił ponadto, że w sprawach, które interesują opinię publiczną, tak jak tzw. afera hazardowa, prokuratura powinna publicznie ogłaszać i uzasadniać podjęte decyzje.

Poseł zwrócił jednak uwagę, że odkąd 1 kwietnia 2010 r. dokonano rozdziału funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego "działalność prokuratury nie podlega Sejmowi". "W związku z tym możemy jedynie wystosować zaproszenie do prokuratorów i do pana prokuratora generalnego" - dodał.

Kalisz zapewnił, że jego dotychczasowa współpraca z prokuratorem generalnym Andrzejem Seremetem układała się bardzo dobrze, więc i tym razem liczy na jego przychylność.

B. wiceprzewodniczący komisji hazardowej Bartosz Arłukowicz (SLD) powiedział w piątek PAP, że decyzja prokuratury była dla niego zaskakująca i wyraził nadzieję, że nie będzie ona "początkiem końca procesu wyjaśniania tej sprawy".

Z kolei b. przewodniczący komisji hazardowej Mirosław Sekuła (PO) przyznał w rozmowie z PAP, że ma osobistą satysfakcję, że "ten najważniejszy wątek afery hazardowej w wyjaśnieniach prokuratury jest zgodny z tym, co ustaliła komisja", a zwłaszcza z jego zdaniem odrębnym, w którym napisał, że przeciek do mediów był z CBA i nie ma dowodów na jakikolwiek przeciek z kancelarii premiera. "Mam osobistą satysfakcję, że nie dałem się zakrzyczeć nieprawdzie" - podkreślił.

Sekuła ocenił, że wniosek posłów PiS o spotkanie z prokuratorami to z ich strony próba obrony, a także kolejna szansa na zaistnienie w mediach w związku z tzw. aferą hazardową. "Tak naprawdę powinni powiedzieć: nie mamy wyjścia, musimy przyznać, że minister Kamiński próbując oskarżyć premiera Tuska o przeciek łgał. Powinni tak zrobić, a próbują się bronić zasłaniając się innymi wątkami" - dodał.

Poseł powiedział, że ma zamiar wziąć udział w ewentualnym spotkaniu komisji sprawiedliwości z prokuratorem.



Zgodnie ze sprawozdaniem z prac sejmowej komisji śledczej, tzw. hazardowej, z którym Sejm zapoznał się w październiku ubiegłego roku, politycy PO nie brali udziału w nielegalnym lobbingu w sprawie ustawy hazardowej, choć ich zeznania były momentami mało wiarygodne. Źródłem przecieku o akcji CBA (w efekcie którego Ryszard Sobiesiak dowiedział się o zainteresowaniu jego osobą) mogło być tak Biuro, jak i kancelaria premiera.

Nadal prowadzone jest inne śledztwo dotyczące tzw. afery hazardowej. W październiku 2009 r. Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła po doniesieniu z CBA postępowanie, które obejmuje trzy wątki: niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych w czasie prac nad ustawą o grach i zakładach wzajemnych; podejmowania się pośrednictwa w załatwieniu sprawy w ramach prac nad tą ustawą oraz udzielenia lub obietnicy udzielenia korzyści majątkowej lub osobistej w zamian za takie pośrednictwo.

Tzw. afera hazardowa wybuchła na początku października 2009 r., po publikacji "Rzeczpospolitej", która ujawniła materiały CBA. Z materiałów tych wynikało, że ówczesny szef klubu PO Zbigniew Chlebowski i ówczesny minister sportu Mirosław Drzewiecki mieli podczas prac nad zmianami w tzw. ustawie hazardowej działać na rzecz biznesmenów z branży hazardowej. W efekcie ujawnienia afery obaj stracili stanowiska, podobnie jak ówczesny wicepremier i szef MSWiA Grzegorz Schetyna.