Marszałek Sejmu, który gościł rano w radiu TOK FM, odniósł się w ten sposób do swojego spotkania z szefem rządu, które odbyło się w poniedziałek po premierze filmu "Czarny czwartek". Jak poinformował rozmawiał z premierem Donaldem Tuskiem m.in. o kampanii wyborczej i polskiej prezydencji. Pytany, czy są różnice w poglądach między nim a Donaldem Tuskiem, Schetyna powiedział: "Ostatnio długo o tym rozmawialiśmy, żeby to stanowisko, czy spojrzenie na przyszłość Platformy, na te najważniejsze decyzje, które czekają nas jeszcze przed wyborami, wspólnie podejmować".

Reklama

"Platforma jest partią, gdzie są różne grupy, różne spojrzenia, ale jest rozmowa, a na koniec ta partia zawsze jest jednolita, jednorodna i wygrywa wybory" - zaznaczył. Jak dodał, najgorsze co może się zdarzyć, to "rozwalenie" naturalnego układu w PO, który powstawał przez lata. Przyznał też, że jego wypowiedź o spóźnionej reakcji premiera na raport rosyjskiego MAK na temat katastrofy smoleńskiej, nie powinna paść "w tym czasie, może w ogóle nie powinna zostać wypowiedziana". Jak ocenił, jego słowa były niefortunne.

"To jest oczywiście błąd, kontekst tej wypowiedzi był negatywny dla Platformy, dla moich relacji z premierem, to zawsze jest źle" - powiedział Schetyna. Przyznał, że ta sprawa "wracała" w rozmowach z szefem rządu. Schetyna zaprzeczył doniesieniom medialnym, jakoby miał umawiać się z szefem SLD Grzegorzem Napieralskim w sprawie obsady dla siebie stanowiska premiera.

"To jest absurdalne, jak można mówić o czymś, co będzie za dziesięć miesięcy, jak można burzyć konstytucyjny porządek PO, to trzeba być absolutnym samobójcą. Można mi dużo zarzucić,, ale nie to że mam myśli samobójcze, czy chciałbym coś złego dla Platformy" - podkreślił.