W piątek Kowalska przedstawia sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka informację w tej sprawie. Powiedziała, że Prokuratura Okręgowa w Warszawie nigdy nie zwracała się o przekazanie billingów pary prezydenckiej oraz nie dysponowała i nie dysponuje wiedzą o uzyskaniu takich danych przez ABW.

Reklama

Informacji od prokuratury i ABW żądało PiS, według którego w tym śledztwie sprawdzano billingi połączeń L. Kaczyńskiego i jego małżonki. Według posłów PiS, to sprawa "na skalę amerykańskiej afery Watergate". Złożyli zawiadomienie o przestępstwie przekroczenia uprawnień przez ABW, które trafiło do Prokuratury Okręgowej w Płocku. Kowalska poinformowała, że prowadzi już ona postępowanie sprawdzające.

Przed komisją nie stawił się nikt z ABW, która napisała, że właściwym organem Sejmu co do Agencji jest komisja ds. służb specjalnych. Posłowie PiS zapowiedzieli, że będą nadal domagali się obecności szefa ABW, a jeśli się nie stawi, wystąpią o stawiennictwo premiera, który nadzoruje ABW.

Prokuratura nie podjęła "żadnych czynności", gdy dowiedziała się, że dwa numery, z których wykonywano połączenia telefoniczne z osobami, o których billingi wystąpiła w sprawie przecieku raportu ABW, były przypisane do Lecha Kaczyńskiego i jego żony.

Reklama

Kowalska powiedziała, że w tym śledztwie Prokuratura Okręgowa w Warszawie zwróciła się do operatorów telefonii komórkowej o wydanie billingów czterech pracowników Kancelarii Prezydenta RP i dwóch dziennikarzy.

Według niej po uzyskaniu wykazu tych połączeń, zwrócono się o numery telefonów, z którymi były prowadzone z tych telefonów. Gdy ustalono, że część numerów należy do Kancelarii Prezydenta RP, wystąpiono o wskazanie osób mających te telefony. "Dwa numery były przypisane do prezydenta i jego małżonki; po uzyskaniu tej informacji prokurator nie podejmował co do tych numerów żadnych czynności" - dodała Kowalska

Nie było wystąpień o billingi Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki - zapewniała w początkach lutego Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Przyznała, że występowano o billingi urzędników prezydenckich - Piotra Kownackiego, oskarżonego pod koniec 2010 r. o ujawnienie mediom raportu ABW i Małgorzaty Bochenek. Ponadto planowano przesłuchanie Lecha Kaczyńskiego jako świadka. Również ABW oświadczyła, że nie prowadziła żadnych czynności wobec pary prezydenckiej.

Raport ABW dotyczył incydentu z oddaniem strzałów w Gruzji, gdy w listopadzie 2008 r. konwój z prezydentami Kaczyńskim i Micheilem Saakaszwilim został zatrzymany przy granicy z Osetią Południową. "Dziennik" napisał, że za najbardziej prawdopodobną wersję uznano w dokumencie, iż "sytuacja mogła być wykreowana przez stronę gruzińską". Według ustaleń, polskie Biuro Ochrony Rządu nie znało szczegółów wyjazdu na granicę, a w chwili, gdy padły strzały, L. Kaczyński - przebywający razem z prezydentem Gruzji - nie miał polskiej obstawy, która była w tyle kolumny.