Treść oświadczenia europosła podaje "Gazeta Wyborcza. Jacek Kurski jest oburzony na reporterów TVN24, którzy pokazali jak europoseł spóźnił się na posiedzenie sejmowej komisji i w kilka minut zarobił 304 euro, bo złożył podpis na liście obecności.
"Stanowczo protestuję przeciwko naruszeniu mojego dobrego imienia przez TVN24 polegającemu na doklejeniu mnie na siłę do grona nagranych ukrytą kamerą europosłów PO, SLD i PJN, którzy złożyli podpis pod listą obecności na Sejmowej Komisji ds. Unii Europejskiej i wyszli z niej po kilku minutach, albo tych, którzy nawet nie weszli do sali na jej obrady. Mój przypadek nie ma z tym nic wspólnego." - pisze Kurski.
Europoseł wylicza w ilu posiedzeniach sejmowej komisji brał udział i wyjaśnia dlaczego spóźnił się do Sejmu 30 marca. Dodaje, że np. 16 marca był na posiedzeniu komisji od początku do końca. Chwali się, że zabrał na niej nawet głos. Jacek Kurski uważa, że pokazano go tylko dlatego, że należy do PiS.
"TVN dobrał zatem mnie, co jest tym bardziej oczywiste, że jestem z PiS. A jaki sens miałaby ta aferka bez PiS?" - pisze Kurski.
"Oświadczam po konsultacji z prawnikami, że jeśli TVN 24 nie sprostuje nieprawdziwych informacji na mój temat skieruję przeciwko tej stacji pozew o ochronę dóbr osobistych. Właśnie przez takie kłamliwe zohydzanie mojej osoby przez niektóre media znalazłem się na liście proskrypcyjnej pewnego całkiem zdrowego na umyśle osobnika, który w październiku ub. roku zamordował w Łodzi niewinnego człowieka. Tylko dlatego, że chciał zabić kogoś z PiSu. Najlepiej Kaczyńskiego, Ziobrę albo Kurskiego. Coś mi mówi, że mógł oglądać dużo TVN-u" - czytamy w oświadczeniu europosła PiS