Jak ujawniła Lewandowska, w toku śledztwa ws. tzw. afery hazardowej prokuratura zwracała się do CBA o uchylenie klauzul tajności z ich materiałów, ale "odpowiedź była odmowna".
W rozmowie z PAP przypomniała, iż z ustawy o ochronie informacji niejawnej jasno wynika, że klauzulę poufności, czy tajności zdjąć może tylko ten, który ją nadał. "Prokuratura nie może więc uchylać klauzul, których sama nie nakładała" - tak rzeczniczka odpowiedziała na postulaty niektórych polityków, by ujawnić wszystkie dowody, jakie złożyły się na ogłoszoną ostatnio decyzję prokuratury o umorzeniu śledztwa w tej sprawie.
Rzecznik CBA Jacek Dobrzyński powiedział PAP, że działania operacyjne to "wyjątkowe narzędzie" jakim dysponują służby specjalne. "My wszystkie materiały przekazaliśmy prokuraturze do oceny pod kątem prawnym i nie widzę możliwości, by te materiały zostały odtajnione" - zaznaczył.
Śledztwo w sprawie tzw. afery hazardowej umorzono z uwagi na brak wystarczających danych wskazujących na przestępstwo, a w części wątków - jak wskazano - do przestępstw w ogóle nie doszło. Jeden ze prowadzących śledztwo prok. Arkadiusz Buśkiewicz mówił w czwartek, że nie stwierdzono jedynego logicznego ciągu zdarzeń, na podstawie którego można byłoby przypisać komuś popełnienie przestępstwa.
Tzw. afera hazardowa wybuchła na początku października 2009 r., po publikacji "Rzeczpospolitej", która ujawniła materiały CBA. Wynikało z nich, że ówczesny szef klubu PO Zbigniew Chlebowski i ówczesny minister sportu Mirosław Drzewiecki mieli podczas prac nad zmianami w tzw. ustawie hazardowej działać na rzecz biznesmenów z branży hazardowej. Obaj zaprzeczali temu, ale stracili stanowiska.
Śledztwo prowadzono w czterech wątkach: powoływania się przez funkcjonariuszy publicznych na wpływy w instytucjach państwowych i pośrednictwa w "blokowaniu" nowelizacji ustawy hazardowej w zamian za łapówkę; wręczenia łapówki lub jej obiecywania w zamian za pośrednictwo w "blokowaniu" ustawy hazardowej; ewentualnych nieprawidłowości w ramach procesu legislacyjnego w pracach nad tą ustawą; przekroczenia uprawnień przez szefa gabinetu politycznego ministra sportu i turystyki, w związku z mailem wysłanym do podsekretarzu stanu w ministerstwie skarbu, w którym to rekomendowano jednego z kandydatów na członka zarządu Totalizatora Sportowego.
Dwa pierwsze z wątków umorzono wobec braku danych dostatecznie uzasadniających przestępstwo, dwa kolejne z powodu braku znamion przestępstwa. Trzeci, bo uznano, że na żadnym etapie procesu legislacyjnego dot. nowelizacji ustawy nie doszło do złamania prawa w rozumieniu przepisów prawa karnego. Z kolei w czwartym nie ustalono, czy rekomendacja przez Ministerstwo Sportu i Turystyki jednego z kandydatów na członków zarządu TS spowodowała realną szkodę.
W wątku tym chodziło o Marcina Rosoła - szefa gabinetu politycznego ministra sportu, który wg prokuratorskich ustaleń miał rekomendować do zarządu TS Magdalenę Sobiesiak - córkę biznesmena z branży hazardowej. Prokurator przyznał wprawdzie, że w tym wątku można mówić o "krokach niezgodnych z obowiązującą procedurą", ale prokuratorzy nie zdołali na podstawie zebranego materiału ustalić, czy w wyniku tego doszło do rzeczywistej szkody w rozumieniu prawa. W trakcie śledztwa nie ustalono też, by doszło do przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy CBA.
Prokuratura uznała też, że zapisy ustawy nie przewidują przepisów penalizujących nielegalne prowadzenie działalności lobbingowej. Uznano także, że wpłat na fundusz wyborczy Chlebowskiego dokonano w sposób prawidłowy.
Sprawą zajmowała się sejmowa komisja śledcza. Zgodnie z jej sprawozdaniem, z którym Sejm zapoznał się w październiku ub.r., politycy PO nie brali udziału w nielegalnym lobbingu w sprawie ustawy hazardowej, choć ich zeznania były momentami mało wiarygodne. Źródłem przecieku o akcji CBA (który ostrzegł Sobiesiaka o zainteresowaniu jego osobą), według raportu komisji, mogło być tak Biuro, jak i kancelaria premiera.