Raport komisji szefa MSWiA Jerzego Millera na temat przyczyn katastrofy smoleńskiej ma zostać zaprezentowany w piątek o godz. 10. Raport Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego liczy ponad 300 stron. W czerwcu szef MSWiA przekazał raport premierowi. Od tego czasu trwa proces jego tłumaczenia na język angielski oraz rosyjski.
"Oczekujemy, że ten raport pokaże fakty. W raporcie powinny być wskazane konkretne osoby, szefowie resortów, urzędów, departamentów, którzy odpowiedzialni są za brak zabezpieczenia wizyty. Jest rzeczą bez precedensu, że 16 miesięcy po katastrofie nikt nie poniósł żadnej odpowiedzialności ani politycznej, karnej, ani żadnej innej. To jest blamaż premiera Donalda Tuska" - ocenił w środowej rozmowie z PAP poseł PiS Arkadiusz Mularczyk.
Jego zdaniem raport komisji Millera będzie opublikowany zbyt późno. "16 miesięcy po katastrofie smoleńskiej i nie ma oficjalnego stanowiska państwa polskiego. Zbyt długo trwa także jego tłumaczenie" - zaznaczył.
Z Mularczykiem nie zgadza się poseł PO Paweł Olszewski. Jego zdaniem raport nie zostanie opublikowany zbyt późno. "Podstawowym celem, jaki powinien przyświecać raportowi, jest dojście do prawdy. Czas jest rzeczą wtórną" - powiedział PAP.
Olszewski podkreślił, że raport powinien zawierać obraz systemu, który spowodował tragedię w Smoleńsku. "Powinny być opisane wszelkie nieprawidłowości zarówno po stronie polskiej, jak i rosyjskiej. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że będzie to kompleksowa analiza systemu" - powiedział poseł PO.
"Trudno powiedzieć, czy raport powinien wskazywać konkretne osoby, które odpowiedzialne są zaniedbań w przygotowaniach lotu. Jednak o odpowiedzialności powinna decydować prokuratura" - zaznaczył.
Szef sejmowej Komisji Obrony Narodowej Stanisław Wziątek (SLD) powiedział w środę dziennikarzom w Sejmie, że spodziewa się, że raport pokaże prawdę o katastrofie smoleńskiej.
"Oczekuję, że w tym raporcie znajdą się odpowiedzi na najważniejsze pytania - po pierwsze dlaczego doszło do tej tragedii oraz że będą wskazania na okoliczności i instytucje, które niestety popełniły błędy związane z przygotowaniem tego lotu" - podkreślił Wziątek.
Jak dodał, nie spodziewa się, że w raporcie znajdą się nazwiska osób odpowiedzialnych za katastrofę. "To jest sfera, za którą odpowiada prokuratura i to ona na pewno nazwie personalnie, kto powinien ponieść konsekwencje" - zaznaczył Wziątek.
Szef klubu PJN Paweł Poncyljusz, pytany o raport Millera, również zwrócił uwagę, że jest on oczekiwany od kilku miesięcy. "Raport już jest obciążony i nie do końca wiarygodny z racji tego, że odwleka się jego publikację. Coś musi być złego w tym raporcie, jeżeli tak długo rząd na publikację tego raportu czeka i się szykuje" - stwierdził.
"My oczekujemy, że niestety będzie to kolejna +pałka+ w wojnie polsko-polskiej miedzy Platformą a PiS-em. To znaczy Polaków chce się podzielić na zwolenników raportu posła PiS Antoniego Macierewicza i raportu Jerzego Millera. My w tej wojnie nie będziemy brali udziału" - oświadczył Poncyljusz. Jak podkreślił, PJN będzie pytał jedynie o to, czy wyciągnięto wnioski z katastrofy smoleńskiej, m.in. czy obecnie bezpiecznie przewozi się najważniejsze osoby w państwie.
Pytany, czy - według niego - w raporcie Millera powinny zostać wskazane konkretne osoby, nazwiska, odparł: "W regulaminach wojskowych jest tak, że jeśli w danym oddziale zginie dwóch żołnierzy, postępowanie prokuratorskie uruchamia się z mocy prawa wobec dowódcy takiego oddziału, choćby nie miał żadnej winy w sobie, za to, że utracił żołnierzy ze swego oddziału".
Z kolei zdaniem Eugeniusza Kłopotka (PSL) dobrze się stało, że wreszcie raport Millera zostanie opublikowany. "Lepiej późno niż wcale. Dość było zwlekania i przesuwania terminów" - podkreślił.
"Raport byłby bardziej wiarygodny, gdyby wskazywał, kto jest personalnie odpowiedzialny za zaniedbania. Jednak jeśli wskaże się tylko instytucje, to też będzie wiadomo, kto w tym czasie nią zarządzał" - zaznaczył Kłopotek. Dodał, że raport powinien zawierać jak najmniej niedomówień.
Wicepremier Waldemar Pawlak powiedział w środę w radiowej Trójce, że pewne elementy raportu były omawiane na posiedzeniach rządu. "Sam raport nie był dostępny dla nikogo poza panem premierem i panem Millerem. Wiem tyle, co inni ministrowie na ten temat" - podkreślił.