Wiceszef BBN Zdzisław Lachowski oświadczył w poniedziałek, że w związku z atakami ze strony "Gazety Polskiej" wystąpi do IPN o uruchomienie lustracji na podstawie złożonego wcześniej oświadczenia. "Celem nagonki są moi przełożeni, w tym prezydent RP" - podkreślił Lachowski.

Reklama

"Gazeta Polska" podała, że z dokumentów służb specjalnych PRL wynika, że Lachowski został zarejestrowany jako tajny współpracownik Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie "Zelwer". Gazeta zaznacza m.in., że Lachowski ostatnio przewodniczył obradom "okrągłego stołu" z udziałem przedstawicieli aparatu Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej.

"Najbardziej istotne w tym jest to, że faktycznie moja +sprawa"+ jest narzędziem, a celem nagonki są moi przełożeni, w tym prezydent RP, nad czym bardzo ubolewam" - podkreślił w oświadczeniu Lachowski.

Zaznaczył, że w ramach procedury dotyczącej dopuszczenia go do informacji niejawnych, został pozytywnie zweryfikowany przez odpowiednie służby. "Niemniej, w świetle wyżej wspomnianych oskarżeń, postanowiłem wystąpić do IPN o uruchomienie lustracji na podstawie złożonego wcześniej oświadczenia" - napisał Lachowski.

Podkreślił, że w ubiegłym tygodniu stał się przedmiotem "niewybrednych ataków +Gazety Polskiej+ jako rzekomy tajny współpracownik względnie +kontakt operacyjny+ Służby Bezpieczeństwa w latach 1987-1989".



"Kampania ta wypływa z wyjątkowo złej woli i opiera się na wątłej podstawie dokumentów prawdopodobnie uzyskanych z IPN - zapisów nachodzenia mnie oraz raportów płodzonych przez funkcjonariuszy SB przed moim pobytem na stypendium w USA (1985-1986), w jego trakcie i bezpośrednio po nim" - napisał wiceszef BBN.

Reklama

W ocenie Lachowskiego, "uczciwa krytyka przytoczonych źródeł absolutnie nie pozwala na stawianie takich radykalnych twierdzeń przez szanujące się dziennikarstwo śledcze". "Artykuł w istocie składa się z pomówień, insynuacji i kłamstw klejonych sensacyjną fabułą" - zaznaczył wiceszef BBN.

Podkreślił, że wbrew twierdzeniom "GP", nigdy nie był członkiem żadnej partii politycznej, a jego rodzice nie mają nic wspólnego z rzekomym inspirowaniem jego postępowania. Z ojcem - napisał Lachowski - emerytowanym od początku lat 70. dzielnicowym z Pragi Południe - nie utrzymywał kontaktu do 1988 r., a matka była pracownikiem biurowym - maszynistką - w MSW. "Co najważniejsze - nie ma formalnego śladu współpracy, poza oświadczeniem o zachowaniu w tajemnicy faktu i treści rozmowy z funkcjonariuszem SB (przypominam, że wówczas każdy wyjeżdżający służbowo za granicę odbywał takie sesje)" - podkreślił Lachowski.

W poniedziałek w TVN24 europoseł PiS Ryszard Czarnecki podkreślił - komentując sprawę doniesień dotyczących Jana Tomaszewskiego - że ostatnio w mediach tyle informacji o pośle-elekcie PiS, który zaprzecza jednak by był w latach 80-tych konsultantem SB, a nie ma słowa o Lachowskim.



Źródła z otoczenia BBN podkreśliły w rozmowie z PAP, że ponieważ te dwie sprawy są łączone w mediach, to w obliczu oświadczenia Lachowskiego, warto, żeby Jan Tomaszewski zrobił podobnie i wystąpił o uruchomienie lustracji na podstawie złożonego wcześniej oświadczenia.

Nigdy na nikogo nie donosiłem i nigdy nie byłem współpracownikiem SB - powiedział w niedzielę PAP były bramkarz reprezentacji Polski Jan Tomaszewski. Według "Newsweeka" był on zarejestrowany przez SB jako konsultant.

Według tygodnika, który powołuje się na dokumenty IPN, Tomaszewski miał być zarejestrowany jak konsultant SB w czerwcu 1986 roku pod pseudonimem "Alex".