Ja i wszyscy moi koledzy będziemy kibicować polskiej drużynie - zapewniał w weekend Jarosław Kaczyński. Jan Tomaszewski odpowiedział na to w swoim stylu. Nie przekonał mnie, bo ja z prezesem nie rozmawiałem. Nie wiem o co chodzi, to jest jakieś nieporozumienie. Wstydzę się takiej polskiej reprezentacji i wstydzę się, że kiedyś grałem w koszulce z białym orłem, z której byłem dumny. Jeśli teraz grają w niej przestępcy i ludzie, którzy kolaborowali z francuskim i niemieckim futbolem, to brzydzę się tego. I nie zmienię zdania - mówi "Gazecie Wyborczej" by bramkarz.
Tomaszewski godzi się też z konsekwencjami swej decyzji. Jeszcze raz powtórzę: ja się chyba lepiej znam na sporcie od premiera Kaczyńskiego. Natomiast pan premier po stokroć lepiej zna się na taktyce politycznej i na taktyce prowadzenia drużyny pod tytułem "Klub parlamentarny PiS". Jeśli partyjna komisja etyki uzna, że strzelam samobóje w tej drużynie, to przysięgam: Przyjmę każdy werdykt i zostanę posłem niezależnym. Trudno - dodaje.
Były sportowiec zapewnia, że Kaczyński jest dla niego autorytetem, ale nic nie skłoni go do tego, by utożsamiać się z reprezentacją. Premier Kaczyński jest dla mnie guru, takim Kazimierzem Górskim polskiej polityki. I jeśli on i komisja etyki uznają, że swoimi wypowiedziami szkodzę partii, to przyjmę to z pokorą, ale nie zmienię zdania. Nie utożsamiam się z tą drużyną, to nie jest dla mnie reprezentacja Polski. To drużyna Smudy, Laty i prezydenta Komorowskiego - mówi "Gazecie".