Nie sądzę, żeby Jarosław Kaczyński był kretynem nie czytającym książek. Uważam, że jest bardzo dobrze wykształcony i jeżeli opowiada takie głupstwa, to opowiada je dlatego, że żądza władzy w nim jest silniejsza od elementarnej lojalności w stosunku do Polski. To jest problem Jarosława Kaczyńskiego i 30 proc. Polaków, którym to nie przeszkadza, przeciwnie, którzy na to idą - powiedział Andrzej Celiński w Radiu ZET.

Reklama

Nie szczędzi on tez ostrych słów lubelskiej "Solidarności".

Zdaniem Celińskiego problem popierania programu PiS przez lubelską „Solidarność” jest problemem porównywalnym z akceptowaniem ludzi dla których hitleryzm jest rzeczą interesującą, a nie obrzydliwą

Ja pamiętam Solidarność lubelską z 1981 r., jak tam z Wałęsą jeździłem, tam byli zupełnie inni ludzie, niż taki Marian Król - stwierdził Celiński.

Reklama

Polityk uważa cieszy się, że nie ma w Polsce "rządu szaleńców", czyli rządu Jarosława Kaczyńskiego.

Cieszę się z tego, że mamy rząd, który nie jest rządem szaleńców, czyli właśnie Jarosława Kaczyńskiego, który dla władzy jest gotów rozpalić wojnę na wschodniej i zachodniej granicy, a przynajmniej w słowach jest gotów rozpalić wojnę. To koncepcja polityki, która dla uzyskania przewagi i narzędzi do rządzenia wewnątrz kraju stawia relacje zewnętrzne w sposób całkowicie nieprawdziwy, fałszywy i szkodliwy dla Polski - uważa Celiński

Przewodniczący demokratów.pl nawiązał też do słów Jarosława Kaczyńskiego, który podczas wizyty w Opolu stwierdził m.in., że jest przekonany, iż katastrofa smoleńska to był zamach, a gdyby nie doszło do niego podczas podróży do Katynia, to doszłoby podczas późniejszego wyjazdu prezydenta Lecha Kaczyńskiego do USA - lecz nie na terytorium Stanów.

Reklama

No wizjoner proszę pani. Może nie o Polskę mu chodzi, może chodzi mu o niebo. Może chce Pana Boga zastąpić, bo to już trzeba mieć wiedzę zupełnie spoza tego świata i naszej kategorii intelektualnej. To jest wielka rzecz - kpił Celiński.

Widać spisek świata przeciwko prawdziwym, polskim patriotom, którzy wyrastają na globalnych polityków. Globalność ich nie zauważa dlatego, że Niemcy, Żydzi i Rosjanie się zmówili w światowych mediach żeby tego nie publikować - podsumował polityk.