Jarosława Gowina zabrakło na sobotniej Radzie Krajowej Platformy Obywatelskiej. Na spotkaniu, na którym głos zabrał premier Donald Tusk, byli wszyscy najważniejsi politycy partii. Co więc sprawiło, że nie przyszedł minister sprawiedliwości i nieformalny lider konserwatystów w PO.
Obudziłem się z dużą gorączką i potwornym bólem kręgosłupa, więc nie mogłem wziąć udziału w posiedzeniu Rady Krajowej PO - tłumaczy w rozmowie z "Super Expressem" Gowin. Ale tego samego dnia rano stawił się w radiu. Nie mogłem odwołać wcześniej umówionego wywiadu - dodaje.
Politycy PO nie rozumieją takiego zachowania. - Skoro pan minister miał gorączkę i bolał go kręgosłup, to dziwię się, że poszedł do radia. Na radzie Krajowej PO już go jednak nie było - dziwi się Andrzej Halicki. Paweł Olszewski z kolei przyznaje, że ministra musiały zatrzymać najwidoczniej jakieś inne obowiązki. Na ministrze suchej nitki nie zostawili także politycy innych partii.
Jednak polityk PO, na którego powołuje się gazeta, twierdzi, że nieobecność była zamierzona. Jarosław Gowin jest - według niego - przygotowany na utratę stanowiska. Wtedy lider konserwatystów policzy szable na górze i ww terenie, i powalczy z Tuskiem Schetyną o przywództwo - mówi.
Przypomnijmy, że na sobotnim spotkaniu Donald Tusk mówił o tym, że Platformie potrzebna jest jedność, a tendencje do ideologizacji partii są dla niej zagrożeniem. Tylko PO, która utrzyma cnoty partii środka, głównej drogi, będzie miała zaufanie Polaków - przekonywał szef rządu.