Minister spraw zagranicznych napisał na Twitterze, że Jarosław Kaczyński jest Frankensteinem. Skąd to porównanie do doktora Wiktora Frankensteina, naukowca, bohatera powieści Mary Shelley? Radosław Sikorski wyjaśnia:
Frankensteinem jest Kaczyński, który reanimował swego potwora, Macierewicza. I ta dwójka chce rządzić Polską.
Jeszcze raz, dla jasności: Frankensteinem jest Kaczyński, który reanimował swego potwora, Macierewicza. I ta dwójka chce rządzić Polską.
— Radosław Sikorski (@sikorskiradek) September 18, 2013
W ten sposób odnosi się do planów prezesa PiS, który - jak wyjaśniał szef MSZ we wtorkowej rozmowie w radiowej "Trójce" - chce zrobić Antoniego Macierewicza ważnym ministrem w rządzie. - Macierewicz był już politycznym trupem, aż ten Frankenstein został reanimowany przez Jarosława Kaczyńskiego. I od trzech lat zwraca głowę wybuchami, zamachem smoleńskim i tymi wszystkimi bzdurami - stwierdził Sikorski.
Porównanie, którego użył szef dyplomacji, skomentowała na Twitterze dziennikarka Joanna Lichocka.
O mamo, czy te plotki, że Pan coś bierze są prawdziwe? (nie wierzyłam w nie dotąd) - napisała prawicowa publicystka i prezenterka TV Republika.
@sikorskiradek O mamo, czy te plotki, że Pan coś bierze są prawdziwe? (nie wierzyłam w nie dotąd).
— Joanna Lichocka (@JoannaLichocka) September 18, 2013
Na tym jednak się nie skończyło. Do rozmowy włączyła się Aleksandra Jakubowska, była posłanka SLD. - Chyba coś na "niepamięć", żeby zapomnieć, u kogo był ministrem obrony... - skomentowała wpis Lichockiej o tym, że Sikorski "coś bierze".
@JoannaLichocka chyba coś na "niepamięć", żeby zapomnieć, u kogo był ministrem obrony...@sikorskiradek
— AJakubowska (@AJakubowska1) September 18, 2013
Radosław Sikorski również odpowiedział na drwiny Joanny Lichockiej: - Pozdrawiam La Passionarę niezależnego, niepokornego dziennikarstwa.
@JoannaLichocka Pozdrawiam La Pasionarię niezależnego, niepokornego dziennikarstwa.
— Radosław Sikorski (@sikorskiradek) September 18, 2013
Komentarze(155)
Pokaż:
Najtłustsza do niedawna ryba w polskim politycznym stawie bezradnie trzepie ogonem i -- pływając już na boku -- rozpaczliwie chwyta powietrze, by za chwilę nieuchronnie obrócić się brzuchem do góry.
Czy Tusk ma do powiedzenia coś więcej niż były postkomunistyczny premier Węgier? --
„Kłamaliśmy rano, nocą i wieczorem. Nic nie robiliśmy w ciągu sześciu lat. Nic. Nie możecie mi podać ani jednego poważnego środka rządowego, z którego moglibyśmy być dumni, poza tym, że na końcu odzyskaliśmy władzę z gó**a. Nic. Kiedy trzeba będzie rozliczyć się z krajem i powiedzą, co robiliśmy w ciągu sześciu lat, to co powiemy? Nie ma wielu opcji. Nie ma, dlatego, że spieprzyliśmy. Nie tylko trochę, ale bardzo.”
W chwili, gdy rząd przyznaje się do katastrofy finansów, warto przywołać Solidarnościowy postulat nr 6 podczas wielkiego strajku w roku 1980:
„Podać realne działania mające na celu wyprowadzenie kraju z sytuacji kryzysowej poprzez: 1. podanie do publicznej wiadomości pełnej informacji o sytuacji społeczno-gospodarczej, 2. umożliwienie wszystkim środowiskom i warstwom społecznym uczestniczenie w dyskusji nad programem reform”.
Czy jednak w PO jest grupa mogąca zainicjować „nowy początek”, który umożliwiłby skuteczną obronę układu postkomunistycznego?
Po upadku nadziei na wsparcie łączonych z Palikotem, po uwiądzie projektu Europa Plus, po załamaniu się walki z Kościołem (akcja „odciąć biskupów od wiernych” jest jawną kontynuacją programu osobiście polecanego przez Stalina jego polskim agentom), garnizon „Europejczyków” panujących nad „watahami moherowych tubylców” ma przed sobą tylko jedną drogę – przechwycenie części haseł patriotycznej opozycji i utworzenia rządu „jedności narodowej” obsadzonego przez pożytecznych idiotów, czyli „drugi szereg” Platformy.
Ośrodkiem inicjatywnym musi być prezydent Bronisław Komorowski. Media układu postkomunistycznego już od pewnego czasu kreują go na zdystansowanego wobec bieżących sporów partyjnych, „ojca narodu”. Wierny człowiek WSI, jest głównym obecnie miejscem oparcia dla lobby prorosyjskiego.
W tym miejscu trzeba wyjaśnić pewne poważne nieporozumienie, co do afiliacji Donalda Tuska. Jako beneficjent esbeckiego planu tworzenia w upadającym PRL nowych partii politycznych mogących stać się narzędziem układu postkomunistycznego, Tusk stał się automatycznie udziałowcem opcji sowieckiej, a następnie rosyjskiej, jednak jego preferencje są związane nie z Rosją, a z Niemcami.
Z kim Tusk ma obawiać się przegranej na ubitej ziemi? Z Jarosławem Gowinem, którego cała moc pochodzi z nabycia go niegdyś przez PO jako potrzebny do makijażu produkt katoliko-podobny? Kim są pretorianie, którzy wprawnymi rękami mieliby zadusić cezara zanim swą indolencją doprowadzi stojący za PO układ postkomunistyczny do kompletnej ruiny?
Przypominając Kornatowskiego, Rokita zaproponował Platformie odzyskanie wizerunku bojowników antykomunistycznych z jednoczesnym przypomnieniem własnych zasług w obnażaniu meandrów polityki personalnej PiS. Geremkoidalny cynik Rokita to widać najmocniejszy argument Komorowskiego. Ale czy platformerska „frakcja WSI” już ostatecznie pokonała „frakcję SB”? Za zdecydowaną odpowiedź negatywną można uznać wściekłość, z jaką na widok duetu Gowin-Rokita zareagowała Janina Paradowska.
To nie przypadek, że wraz z III RP kończy swoją niegodną posługę ta część byłych działaczy Solidarności, która najęła się do roli listka figowego tego układu. Wzięcie się za łby przez platformerskie gangi jest końcem politycznej egzystencji Lecha Wałęsy. W tym teatrze „Człowieka z nadziei” postkomunistów na dalszą ochronę przed odpowiedzialnością za zdrady, zbrodnie i złodziejstwa nie ma już dla siebie żadnej roli.
Upadek układu postkomunistycznego w Polsce groziłby ziszczeniem się procesu zainicjowanego w 1980 r. przez Solidarność i jej „Posłanie do narodów Europy Wschodniej” z 1981 r. Wtedy ratunkiem dla PRL i gwarancją spokoju w całym bloku było wprowadzenie stanu wojennego. Dzisiaj też możemy być pewni, że nasi „przyjaciele” ze Wschodu i Zachodu powtórzą hasło Breżniewa: „nie zostawimy Polski w potrzebie i nie pozwolimy jej skrzywdzić" i Schmidta: „jest najwyższy czas, aby w Polsce zaczęto zaprowadzać porządek”. Teraz też nikt nie będzie czekał z założonymi rękami, aż Polacy, odsuwając od władzy Platformę, wypowiedzą okrągłostołowy „kontrakt” będący zgodą na bycie rosyjsko-niemieckim kondominium.
Ale niech Tusk najpierw wyniszczy polską gospodarkę do stanu, z którego ewentualny nowy PiSowski rząd nie będzie mógł wybrnąć. Niech zdeformuje polskie życie publiczne do tego stopnia, aż zbydlęcenie palikotoidalne zdominuje całość życia politycznego i uniemożliwi odbudowę ducha wspólnoty. A potem niech ukryje się na moskiewskim lotnisku w oczekiwaniu na azyl pod Machu Picchu, skąd będzie słał oskarżenia wobec nowych władz o antydemokratyczność, antyeuropejskość, neonazizm, populizm, ksenofobię, germanofobię i antysemityzm prowadzący do zrzucania z siebie przez Polaków odpowiedzialności za holokaust.
Przejęcie władzy przez środowiska patriotyczne w Polsce miałoby skutki wykraczające poza jej granice i mogące ogarnąć całą posowiecką Europę Wschodnią. Rozpad postkomunizmu, zainicjowanego w 1989 r. jako narzędzie neokolonializmu najpierw w Polsce i na Węgrzech, zaraziłby natychmiast Rumunię i Czechy, a potem już pożar nieuchronnie przenosiłby się dalej, zapalając nawet takie race jak Mołdowa, a więc zagrażając procesowi wchłaniania Ukrainy przez Rosję. A przecież całe południe Europy od Grecji przez Włochy i Hiszpanię to jedna beczka politycznego prochu…
Wobec biernej postawy większości Polaków w stosunku do układu postkomunistycznego, i wobec ogromnej skali ogarniającego Polskę wielostronnego kryzysu, najbardziej prawdopodobne wydaje się powtórzenie scenariusza z 1980 r. Najpierw rzekome porozumienie z „nową Solidarnością”, czyli uznanie wyniku wyborów dających władzę Prawu i Sprawiedliwości. Zaraz potem doprowadzenie do załamania rynku i wzniecenie „marszów głodowych”. Wobec kompromitowania się „pisowskiego faszyzmu” uruchomienie międzynarodowej izolacji Polski. W końcu tryumfalne przywrócenie władzy układu postkomunistycznego pod nowym wcieleniem Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego.
# Instrukcja Nr 358. We wszystkich publicznych i prywatnych mediach natychmiast reagować na wszelkie krytyczne artykuły pojawiające się w nowym czasopiśmie "W Sieci", które niestety zyskuje coraz więcej czytelników młodych i zaczyna grozić naszemu "Newsweek"-owi.
# Instrukcja Nr 359. Bezwzględnie kontynuować próby dzielenia Kościoła za pomocą haseł "kościół otwarty" i "kościół zamknięty". Wyśmiewać ks. Tadeusza Rydzyka jako faktycznego polskiego prymasa. W tych zmaganiach naszym wiernym sojusznikiem jest krakowski "Tygodnik Powszechny".
# Instrukcja Nr 360. Wobec niepowodzenia aktualnych prób narzucania wiarygodnej "alternatywy" dla PiSu (Korwin, Palikot, Solidarna Polska, "nowa LPR" i nowe partie / frakcje "prawicowe"), w sondażach i w naszych mediach reaktywować SLD jako ratunek przed przejęciem władzy przez PiS. Rozmowy z SLD idą w dobrym kierunku. W naszych mediach możemy też zagrać kartą "konserwatywnego" Gowina oraz straszyć widmem faszyzmu.
# Instrukcja Nr 361. We wszystkich publicznych i prywatnych mediach bezwzględnie usuwać takie wypowiedzi, jak:
"Platforma Obciachu"
"Komercjalizacja szpitali doprowadzi do modelu pani Sawickiej, w którym pewna grupa doi publiczne pieniądze" lub
"Wprowadzający reformę OFE wiedzieli, że nic z tego nie wyjdzie" lub
"Najkrótsza droga do ruiny Polski prowadzi przez wspólną walutę" lub
"Nad Tuskiem są ci, którzy mają pieniądze i są uwiązani w kontakty z państwami zewnętrznymi" lub
"Pewne siły dążą do zmniejszania naszej populacji" lub
"Dawni pracownicy SB nadal cieszą się wysokimi emeryturami" lub
"polski interes narodowy" lub
"liberofaszyzm"
# Instrukcja Nr 362. Pilnować, żeby w koncesjonowanych dyskusjach o tzw. "oburzonych" przeważały głosy optymistyczne. Niezadowolonych dyskretnie określać jako małą mniejszość nieporadnych malkontentów, którzy powinni raczej wyemigrować.
# Instrukcja Nr 363. W dyskusjach prowadzonych z udziałem polityków PISu natychmiast przerywać i zagłuszać jakiekolwiek wypowiedzi, które mogłyby zaszkodzić nieformalnej koalicji PO-PSL-RP-SLD.
# Instrukcja Nr 364. BARDZO WAŻNE: we wszystkich mediach publicznych i prywatnych bezwzględnie usuwać wszelkie informacje o tym, że w 2008 r. Donald Tusk nie zawetował zmiany w pakiecie klimatycznym polegającej na przyjęciu innego roku bazowego. To był rzeczywiście straszny błąd, ale teraz nie możemy się do niego przyznawać. Trzeba ludziom wmawiać, że to wina nie nasza, lecz Lecha Kaczyńskiego. Bezwzględnie usuwać wszelkie informacje o tym, że w 2012 r. razem z SLD oraz PSL głosowaliśmy przeciwko wnioskowi PiS o zarządzenie ogólnopolskiego referendum w sprawie renegocjacji pakietu klimatyczno-energetycznego.