Jeżeli to jest ten sam profesor Rońda, to mogę cytować: Z przerażeniem stwierdzam, że głupota liderów polskiej prawicy jest wieczna i nie podlega modyfikacji od 75 lat. Nawet tytuły gazecin, które są wydawane dla zwolenników tej opcji widzenia świata są podobne, jak te przedwojenne. Na przykład "Nasz Dziennik" teraz i "Mały Dziennik" przed wojną” - czytał w audycji "7 Dzień Tygodnia" eurodeputowany SLD.
Wynika z tego, że to jest profesor na każdą okazję. Tutaj gratulujemy panu Macierewiczowi i prezesowi Kaczyńskiemu takiego sojusznika. To świadczy o głupocie tego pana i tyle – dodał Olejniczak.
Raczej świadczy o manii prześladowczej - ocenił z kolei Jacek Protasiewicz z PO.
To na pewno inny profesor Rońda. Moim zdaniem eksperci pana Laska tym się różnią od ekspertów Antoniego Macierewicza, czym krzesło od krzesła elektrycznego. Ja dostaję drgawek jak słucham tego typu wypowiedzi - skomentował Stanisław Żelichowski z PSL.
Rozmowa na temat prof. Jacka Rońdy została wywołana wywiadem jakiego kilka dni temu udzielił "Naszemu Dziennikowi. Mówił w nim m.in., że jest podsłuchiwany.
Komentarze(132)
Pokaż:
Po kolejnej porcji lektury Pańskiego wspaniałego tygodnika „NIE” z przerażeniem stwierdziłem, że głupota leaderów polskiej prawicy jest wieczna i nie podlega modyfikacji od 75 lat. Nawet tytuły gazecin, jakie są wydawane dla zwolenników tej opcji widzenia Świata, są podobne jak te przedwojenne, np. „Nasz Dziennik” teraz i „Mały Dziennik” przed wojną.
Zmieniły się wszak programy nauczania w szkołach, lektury szkolne, zależności od „Starszych Braci”, stosunki sąsiedzkie w Europie, a frazeologia i język prawicy pozostały te same. Ekonomia również zatoczyła krąg i nic a nic nie wpłynęła na procesy myślowe w ciasnych łebkach polskich prawiczków.
Czy jedyną przyczyną jest wieczne przymierze prawicy z nacjonal-katolicyzmem? Czy też może ślepe naśladownictwo przodków-prawicowców, tych co to bili konia na widok kobyły Pana Marszałka Piłsudskiego i uczyli wnuki głupawych piosenek ku czci tego wielkiego demokraty-zamachowca majowego. Może tak działa na słabszych umysłowo literatura pisana ku pokrzepieniu serc i pognębieniu sąsiadów? A może jest to wynik tradycji polsko-mocarstwowych z szesnastego i siedemnastego wieku? Co ma większy wpływ na głupotę polską: edukacja, tradycja, religia, czy też brak znajomości historii Europy?
W związku z powyższymi wątpliwościami uprzejmie pragnę zachęcić „NIE” do podjęcia inicjatywy zorganizowania „Wszech-Polskiej” konferencji naukowej na temat „Przyczyny Nieśmiertelności Głupoty Polskiej Prawicy”. Sądzę, że rządy AWS, prasa prawicowa i radyjo M dostarczą nam wielu wspaniałych przykładów kontynuacji dzieła przodków-prawicowców w kształtowaniu kolejnego odcinka Wolnej Polski.
Jacek Ronda,
Cape Town, South Africa"
No i co oszołomy z pisu teraz napiszecie?
Ty z Rucha Palikota?a
Płynie Wisła płynie,
tylu w kraksach ginie,
ale na Wawelu
nie leży ich wielu.
Wdrapał się na wieżę
i dziwi król Krak się,
że aby tu leżeć,
starczy zginąć w kraksie.
Czemu ty się dziwisz,
tak chciał, królu Kraku,
sam kardynał Dziwisz
w geniuszu ataku!
Mogło mu też zmorą
być wieszcze widzenie
co miał jakiś prorok
w aktach w IPN-ie….
Takie są symptomy,
takie są objawy
skrzyżowania słomy
w butach z żądzą sławy.
Siedzieli, patrzeli
w sondaże ponure,
poparcie wystrzelić
nie chciało im w górę,
aż do wiadomości
o dostawie mięska
oraz świeżych kości
prosto spod Smoleńska.
Wszystkim spadli z nieba
męczennicy święci
czegóż więcej trzeba
by się biznes kręcił
Weźmie ten surowiec
fachowiec z parafii -
wyborców pogłowie
podwoić potrafi!
Więc wraz z ojcem Tadkiem
również inne frakcje
tuczą się wypadkiem
i rosną im akcje.
Już się Dziwisz stara
i jego aparat -
by dokoła Yara
rosła nowa wiara.
Jak w tej starej wierze,
i w tej Ewangelii
znów się lud nabierze,
wszystko przewidzieli:
Jest Święta Rodzina.
Dla zbawienia świata
zamiast Ojciec Syna
oddaje Brat Brata.
Ten Brat, co oddany,
był mężem i tatą,
a niepokalany
jest kontynuator!
Jest niepokalany
zwłaszcza z przedniej strony.
Ma Naród Wybrany
przezeń być zbawiony!
***
Światu już ogłasza
apostoł Antoni,
że spisek Judasza
widać jak na dłoni:
zgodnie z tajną wolą
KGB i UB
cienki był samolot
za to brzozy – grube!
Mnożą się Judasze,
już ich tam są krocie,
Ruskie oraz nasze
przy mokrej robocie.
Słychać huk wystrzałów,
wokół leżą łuski,
dobija pomału
rannych Komoruski.
I Marszałkiem drań był
taki w polskim Sejmie!
Nigdy już tej hańby
nikt z Sejmu nie zdejmie!
Trudzi się Władimir,
Donald mu pomaga,
aż mu lufa dymi,
bo się przegrzał nagan.
Wierni wsiedli w pociąg,
zmartwiali ze zgrozy,
zostawiając w błocie
bezcenny depozyt.
A leżał trup tłumnie,
nie to ich wszak boli,
lecz, że w ruskiej trumnie
i na ruskiej folii.
Nad tym głównie płaczą -
tego upodlenia
Tusku nie przebaczą
i przez dwa millenia.
***
Ciągnąłbym balladę,
nie męczą mnie rymy,
lecz ma pewną wadę
czytelnik rodzimy:
Nie każdy – co piąty,
w porywach co czwarty:
nie jarzą, chomąty,
co greps ten jest warty.
Głąb czyta bezgłośnie,
lecz chodzą mu wargi,
a mnie w ustach rośnie
krzyk grozy i skargi.
A potem komentarz
da – zwykle z caps-lockiem -
i zapach dementa
zawiśnie obłokiem.
Więc choć ja tu robię
wióry z klawiatury,
bluzg pod tym naskrobie
mi typ bez matury.
Swe wnętrze odsłoni
i nic nie rozgoni
niemiłej tej woni
przez Święta i po nich…
Więc choćbym tu jeszcze
spłodził ze sto zwrotek
to wszystkich nie zmieszczę
durniów i idiotek…
Autor: major Grzegorz Pietruczuk, wyborcza.pl, 29 marca 2011
Cała masa „naukowców” siedzi w różnych instytutach od tego i owego, wałkując w nieskończoność stare tezy i robiąc różne doraźne fuchy, zleconka, kiszące się w starych układach odniesienia i starych ramach myślenia.
Siedzą na uczelniach, które są co najwyżej szkołami zawodowymi o charakterze pomaturalnym. Obsługują jakieś „sink-tanki” miejscowych notabli, partyjek, samorządów. Mają słaby kontakt z praktycznymi wdrożeniami nauki, nikły wkład w tworzenie podstaw teoretycznych, albo wręcz żaden, nie wiedzą, lub nie potrafią wykorzystać tego co się w różnych dziedzinach w świecie robi.
Brak im lotności, talentu, ochoty, naukowego nerwu i prawdziwej pasji. Brak im często cywilnej odwagi. Nie są związani z niezależnymi ośrodkami,nie są rozpoznawani w świecie nauki na forum międzynarodowym, więc muszą się liczyć z drobnymi interesikami nad Wisłą.
Wiedzą skąd płyną źródełka cienkiej zupki: z polityki, tej nieco większej i tej mniejszej.
CZYM WIĘC MIELIBY SIĘ WYKAZAĆ W SPRAWIE SMOLEŃSKIEJ?
Odwagą – nie bardzo mogą.
Rzetelnością – ta jest związana z odwagą i kompetencją, teoretyczną i praktyczną.
Śmiałością – wchodzą na ryzykowne dla siebie pole.
Zostają więc naukowcy, dla których sprawa zbadania katastrofy jest życiowo ważna – piloci i związani z lotnictwem specjaliści. Ci walczą o życie – innych i poniekąd swoje. A przy tym ocierając się o katastrofy, mając z ryzykownymi żywiołami do czynienia realnie, codziennie, wiedzą, jak ważne jest najrzetelniejsze rozszyfrowanie co i dlaczego się stało i jak tego uniknąć na przyszłość. Mają też przewagę w postaci połączenia teoretycznej wiedzy z praktyką zawodową.
Nie przypadkiem prof. Artymowicz z Kanady zrobiła własne badania, wyliczenia i publicznie poparł polską komisję. Jest niezależny od polskiego grajdoła, jest klasowym badaczem i pilotem. A przy tym człowiekiem dysponującym pierwiastkiem odwagi cywilnej i komunikatywnym. NIKT MU NIE PLACI A KACZYNSKI SWOIM EKSPERTOM PLACI MILIONY.
Nie przypadkiem też mam grupkę NAUKOWCÓW „SMOLEŃSKICH” WYCIĄGNIĘTYCH Z PIWNICY PRZEZ MACIEREWICZA:
ZERO WIEDZY O LOTNICTWIE I PRAKTYCE LATANIA,
SZARZYZNA NAUKOWA GŁĘBOKIEJ PROWINCJI,
ZNAJOMOŚĆ TEMATYKI SILNIE ODLEGŁA OD TEJ BADANEJ W SPRAWIE SMOLEŃSKIEJ, ALE Z POTRZEBĄ ZAISTNIENIA NA PROWINCJONALNYM WYBIEGU, GDZIE MOŻNA OTRZYMAĆ RZĘSISTE BRAWA OD EMERYTOWANYCH SPRZEDAWCÓW GŁOSUJĄCYCH „ZA PIS-EM” I PRZY OKAZJI ZA MATKĄ BOSKĄ.
Prof. Kleiber miał trudności w określeniu swojej pozycji i pozycji nauki w sprawie, podczas sesji urządzonej w TVP przed wakacjami. Od tamtej pory nie poprawiło mu się. Poza swoją ścisła dziedziną naukową porusza się jak dziecię we mgle. To się zdarza naukowcom, niektórzy żyją w światach równoległych. Może też marzy o byciu kolejnym „premierem technicznym”.
Wyjście poza wieżę z kości słoniowej, zwłaszcza na forum polityczne, bywa bolesne i kompromitujące dla naukowca oddychającego na codzień kurzem i własną wielkością.