Kierowany przez Antoniego Macierewicza zespół parlamentarny do spraw wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej nie przedstawił wczoraj żadnych dowodów na swoje liczne, często wykluczające się hipotezy - twierdzą autorzy oświadczenia. - Nie mógł tego zrobić, gdyż takich dowodów po prostu nie ma - napisali członkowie zespołu Macieja Laska. - Gdyby je miał, już dawno by je zaprezentował na jednej ze swoich licznych konferencji, albo przesłał je w jednym z wielu zawiadomień do prokuratury.
W oświadczeniu podkreślono, że tak zwani eksperci posła Antoniego Macierewicza nie byli w Smoleńsku, nie widzieli miejsca katastrofy, nie badali wraku ani zapisów rejestratorów lotów. Członkowie naszego Zespołu wchodzący w skład tak zwanej Komisji Millera wszystkie te elementy przeanalizowali. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że przyczyną katastrofy samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, przy nadmiernej prędkości opadania, w warunkach atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią.
Dodano, że doprowadziło to do zderzenia z przeszkodą terenową, oderwania fragmentu lewego skrzydła wraz z lotką, a w konsekwencji do utraty sterowności samolotu i zderzenia z ziemią.
Jako członkowie państwowych instytucji, którzy zawodowo zajmują się lotnictwem, musimy reagować, gdy na oczach Polaków podejmuje się próby dyskredytowania osób zawodowo zajmujących się badaniem wypadków lotniczych - dodano w oświadczeniu.
PRZECZYTAJ CAŁE OŚWIADCZENIE:
Komentarze (169)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeChyba jednak nie .
Niech Pani łaskawie sobie przypomni , ile razy mieli w doopie swoje własne
przegrane , ile razy nic sobie robili po batach i kopach ..
Oni , po prostu , już dawno zawiesili na kołku własną dumę i próżność ..
Teraz tylko patrzą na idiotyczne procenty , które sobie sami wyliczają ..
A może prof. Rońda znowu zaskoczy wszystkich i za tydzień zobaczymy w NIE reportaż uczestniczący pt. "Byłem ekspertem Macierewicza"??"
Ale z punktu widzenia głównych tez - materiał bez znaczenia,. Dowód na tezy już dawno udowodnione.
Tylko " Kaziu- nie teraz" połączył się z prof. Biniendą i przeszkodził mu w ważnej prelekcji o katastrofie. Tylko Kazia łatwo namierzyć , wystarczy spytać profesora lub sprawdzić kto do niego w tym czasie dzwonił. Inni tylko próbowali się połączyć , Kaziu zdołał. Pan Antek szuka sprawców ataku , więc najlepiej łapać tego który i tak się sam wystawił. Po nitce do kłębka.Czy profesor nie wyda Kazia ? Za ukrywanie przestępców też grozi kara.
Może " Kaziu- nie teraz" sam wyjawi z kim współpracował i na czyje zlecenie przeszkadzał w tak poważnej sprawie. Co oczywiście od słusznej kary go nie zbawi.
Tupolew 204 rozbił się w nocy we mgle próbując wylądować z Awaria systemu komputerowego sterowania torem lotu ….22.03.2010
Wszystkie osiem członków załogi przeżył wypadek. Nie zrobił beczki, nie rozpadł się na miliony drobnych kawałeczków – jak to możliwe?
A po wypadku wyglądał tak
http://aviation-safety.net/photos/displayphoto.php?id=20100322-1&vnr=1&kind=C
Naprawdę on robi krzywdę tylko sobie i swoim odmóżdżonym wyznawcom
Ale takiego łacha nie stać na honorowe wyjście z sytuacji.
Czyli skończy w domu wariatów.
"Do tragedii doszło w momencie nabierania wysokości i odchodzenia na drugi krąg. Ostateczną przyczyną katastrofy, jak wynika z badanego materiału, było zniszczenie samolotu przez eksplozję w powietrzu"!!!
To, że mieliśmy do czynienia z eksplozją w tupolewie, dowodzą: wywinięte na zewnątrz burty (pospiesznie odcięte piłami), nie zniszczone okna (wybite łomami), ale przede wszystkim śmierć wszystkich uczestników tragicznego lotu na skutek miejscowych letalnych przeciążeń rzędu 100 G (eksplozja w kadłubie) którzy na skutek potężnego podmuchu ich ciała odnaleziono zmasakrowane, niekompletne, również odarte z odzieży. W czasie sekcji dokonanej w Polsce, w niektórych ciałach ofiar znaleziono stalowe nity.
Podczas posiedzenia zespołu parlamentarnego w dn. 16.10.2016 autor ważnej prezentacji dr inż. Bogdan Gajewski z Kanady przytoczył fragmenty podręcznika wydanego pod auspicjami ICAO (Organizacji Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego).
W jego rozdziale: "Eksplozja wewnątrz samolotu" określono elementarną ścieżkę badań w wypadku, gdy uszkodzenia wraku są charakterystyczne dla wybuchu. Wymienione są tam symptomy tożsame z tym, co stwierdzono w Smoleńsku, czyli: fragmenty samolotu rozrzucone chaotycznie, dużą ilość drobnych odłamków maszyny zwłaszcza z jej wnętrza, ubrania jakby zerwane z ciał ofiar czy poszycie kadłuba samolotu wywinięte na zewnątrz niczym wieczko konserwy.
W podręczniku ICAO zwraca się uwagę na okna samolotów, które w wypadku fali uderzeniowej wewnątrz maszyny powinny zostać nienaruszone (są bardzo wytrzymałe podobnie jak b. elastyczne uszczelki (amortyzują pierwsza fazę gwałtownego wzrostu ciśnienia). W tupolewie okna po katastrofie były całe – rosyjskie służby rozbijały je łomami tuż po katastrofie (co uwieczniono w dokumencie "Anatomia upadku").
Zasadny jest apel do laskowych dyletantów-sabotażystów, aby – w oparciu o nierzetelny raport Millera który jest dla nich wyrocznią, wytłumaczyli opinii publicznej sprawę co najmniej dwóch ordynarnych fałszerstw, którymi powinna zająć się z urzędu prokuratura.
- Wiemy, że zamówioną przez komisję Millera ekspertyzę firmy Small-giss, bezceremonialnie zmanipulowano: miejsca wybuchów przerobiono na miejsca pożarów! Firma bowiem zaznaczyła w miejscu katastrofy 'strefy wybuchów', a komisja Milera przerobiła kluczowe wnioski firmy na 'strefy pożarów', dopuszczając się tym samym ordynarnego, niedopuszczalnego fałszerstwa!!
- Komisja Millera z pełną świadomością ukryła na profilu podejścia tupolewa położenie punktu TAWS #38 event landing!
Manipuilacji tej dokonano w sposób wyjątkowo nieudolny - czerwone kółko z czarną kropką w środku, znajdujące się dokładnie w miejscu wystąpienia TAWS nr 38 (identycznie oznaczono TAWS nr 37), nieudolnie zasłonięto zielonym prostokątem. Chodziło o to, by prostokąt ten zlał się z tłem tego samego koloru, maskując miejsce wystąpienia ostatniego sygnału.
System TAWS zapisał ostatni komunikat nr 38 (około 36 m nad ziemią), a towarzyszyły temu dwa odnotowane przez rejestrator wstrząsy: jeden słabszy, drugi silniejszy. Zaraz potem przestał działać FMS (komputer pokładowy) i rejestratory lotu. TAWS #38 jest b. niewygodny dla chcących ukryć fakt silnej eksplozji w tupolewie (odnotowano w tym momencie aż 13 występujących lawinowo poważnych awarii). Wystąpienie komunikatu TAWS nr 38 dowodzą odczyty zapisów tego systemu, dokonane przez jego producentów, czyli amerykańską firmę Universal Avionics. W raporcie komisji Millera nie znajdziemy jednak na temat ostatniego zapisu TAWS ani słowa, podobnie zresztą jak w raporcie MAK.
Niedawno temu ujawniono przecieki z tajnego raportu płk. Edmunda Klicha, polskiego akredytowanego przy MAK, wykazujące, że raport Millera ma wartość papieru, na którym został spisany.
Klich wskazał, że winę za katastrofę ponoszą Rosjanie, a zwłaszcza pewien generał, który z Moskwy kierował decyzjami wieży kontrolnej na lotnisku w Smoleńsku. To on nakazał lądować prezydenckiemu tupolewowi.
Klich ujawnił także, że polskich śledczych Rosjanie nie dopuścili do badania istotnych części wraku. Potwierdził tym samym wiele opinii sejmowej komisji Antoniego Macierewicza.
Tusk osobiście przekazał prowadzenie śledztwa smoleńskiego Rosji, w konsekwencji czego Polska nie odzyskała wraku samolotu, czarnych skrzynek wraz z oryginałami ich zapisów, a więc nadal nie ma podstawowych dowodów rzeczowych śledztwa.
Szereg ustaleń zawartych w raporcie komisji Jerzego Millera zostało już oficjalnie obalonych. Generała Błasika nie było w kokpicie, odejście na drugi krąg bez autopilota okazało się możliwe, urządzenia pokładowe i rejestratory przestały działać jeszcze w trakcie lotu, a nie po uderzeniu w ziemię, nie ma też wiarygodnych dowodów na obcięcie skrzydła samolotu przez brzozę. Nie znamy wciąż wyników badań próbek pobranych z foteli samolotu na obecność trotylu.
Stefan Niesiołowski domaga się już dymisji prof. Michała Kleibera z funkcji prezesa PAN. Jak widać, niezależna debata naukowców nie jest na rękę tym wszystkim, którzy stoją uparcie na gruncie ustaleń komisji Jerzego Millera i rosyjskiego MAK. Uciekając od prawdy, starają się ją za wszelką cenę pognębić.
Konferencja prasowa komisji laska (19.09.2013): Na pytanie czy byli w smoleńsku:
Lasek: Ależ jest to panu znana odpowiedź. Tak jak tutaj siedzimy, wszyscy tutaj byliśmy doproszeni do udziału w komisji Millera dopiero 5 maja 2010 r. z grupą specjalistów cywilnych, gdy stwierdzono że trzeba zwiększyć zespół ludzi i komisja składała się z 17 wojskowych i 17 cywili. Pan Piotr Lipiec wcześnie już współpracował z komisją, która była już wcześniej powołana, był na miejscu ekspertyz prowadzonych w firmie Universal Avionics System - odpowiedział Lasek.
"Byliście na miejscu katastrofy, czy nie?" - dopytywał reporter. - Na miejscu katastrofy byli eksperci pracujący w komisji Millera - powiedział Lasek.
Na trzeci raz zadane pytanie: "Czyli żaden z panów nie był?" - szef rządowego zespołu odpowiedział: "Już panu odpowiedziałem: nie, nie byliśmy."
Brawo dal Ynteligentów - nawet rzeczywistość chcą zakrzyczeć