Na ten temat nasz premier ma jutro w Warszawie rozmawiać z kanclerz Niemiec. To zaległa wizyta Merkel przełożona ze stycznia, gdy miała wypadek na nartach. Nasz rząd prowadzi też rozmowy w sprawie wizyty w Polsce premiera Ukrainy Arsenija Jaceniuka.
Spotkania wpisują się w linię polskiej polityki, by wspierać Ukrainę i uderzyć ekonomicznie w Rosję. Ma to powstrzymać jej zapędy wobec Krymu. W weekend ambasadorowie państw Grupy Wyszehradzkiej w Waszyngtonie złożyli list do przywódców demokratów i republikanów w Senacie i Izbie Reprezentantów z apelem, by USA zliberalizowały reguły eksportu gazu łupkowego do Europy. O takiej możliwości wspominają sami przedstawiciele amerykańskiej administracji.
Jednak o ile Waszyngton zajmuje wobec Rosji twarde stanowisko, o tyle z Europą jest inaczej. Unijny szczyt w zeszłym tygodniu pokazał, że UE jest gotowa ostro potępiać Władimira Putina, ale niechętnie myśli o sankcjach. Jeszcze przed szczytem premier Tusk spotkał się z przywódcami Niemiec, Włoch, Francji i Wielkiej Brytanii. Już wtedy stało się jasne, że kraje te z uwagi na zaangażowanie pochodzących z nich firm w Rosji nie są skłonne karać jej finansowo. – Ta rozmowa była do bólu szczera. Powiedzieli, że sankcje to ostateczność. Nie może być tak, że pstrykniemy palcem i wprowadzamy takie restrykcje – mówi jeden z polityków PO.
W takim przypadku ponowienie oferty stowarzyszeniowej i deklaracja szybkiego podpisania jej politycznej części miały uratować szczyt. Dlatego, choć nie było tego w projekcie konkluzji szczytu, w końcu przywódcy unijnych państw zgodzili się na deklarację podpisania politycznej części umowy. Znacznie ważniejsze może być wprowadzenie jednostronnego obniżenia ceł przez Unię na ukraińskie towary. Ma to nastąpić w kwietniu.
Reklama