Profesor Piotr Gliński zapewnił, że misja, jaka mu przypadła, jest powodem do dumy i "nie czuje się upokorzony procedurą, w jakiej uczestniczy". Profesor tłumaczył, że może uczestniczyć "w procedurze konstytucyjnej i demokratycznej, której celem jest odwołanie złego rządu i powołanie nowego, który miałby doprowadzić do polepszenia sytuacji w kraju".

Reklama

Czytaj także: Kto tu kłamie? Donald Tusk i prezes PiS przerzucają się oskarżeniami [NA ŻYWO]>>>

Profesor Gliński odwołał się do - jak nazywa je PiS - "taśm prawdy" - czyli podsłuchów ujawnionych przez Wprost. Mówił, że pokazały one, jak wygląda sprawowanie władzy w Polsce, jak traktuje się społeczeństwo, opozycję i niezależne instytucje. - Zobaczyliśmy ten rząd na gorącym uczynku - jak załatwia, kupczy, spisuje. Jak wygląda naga władza tego rządu i za co jej płacimy publicznymi pieniędzmi - mówił.

Według Glińskiego ministrowie rządu PO to itwa infantylnych facetów w krótkich spodenkach, którzy przy ośmiorniczkach, zastanawiają się, jak trwać przy korycie.

Partia Jarosława Kaczyńskiego domagała się, aby profesor Gliński wystąpił w głównej sali sejmowej. Nie zezwala jednak na to regulamin. Dlatego podczas debaty nad konstruktywnym wotum nieufności wobec rządu PiS poprosił o pół godziny przerwy, aby móc wysłuchać słów profesora Glińskiego.