Jak informowała rzeczniczka rządu, premier Tusk w poniedziałek przeszedł zaplanowaną operację stawu barkowego i przez tydzień będzie na zwolnieniu lekarskim. Dlatego nie będzie go na głównych uroczystościach 70 rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego.
Na Powązkach pana premiera będzie reprezentował Szef Kancelarii Premiera Minister Jacek Cichocki oraz Minister Małgorzata Kidawa-Błońska - dowiedział się dziennik.pl w KPRM.
Przy pomniku "Gloria Victis" zabraknie też najprawdopodobniej prezydenta Bronisława Komorowskiego. O obecności w godzinie "W" na Wojskowych Powązkach nie ma mowy w planie przedstawionym na prezydenckiej stronie internetowej. Wiadomo jedynie, że powstańcze kwatery odwiedzi on przed południem, a wieczorem weźmie udział w uroczystościach przy pomniku "Polegli -Niepokonani 1939-1945" na Cmentarzu Powstańców Warszawy na Woli.
O nieobecność na Powązkach pytany był w radiowej Trójce prezydencki doradca prof. Tomasz Nałęcz. Przyznał, że nie wie, gdzie będzie prezydent o godz. 17 w piątek i dodał, że mało prawdopodobne jest, by wybrał się na oficjalne uroczystości. Nałęcz przypomniał, że w ubiegłym roku także nie było w tym miejscu prezydenta. Nie chciał on bowiem uczestniczyć w wykorzystywaniu święta do ohydnej demonstracji politycznej.
Wszystko wskazuje na to, że 1 sierpnia na Powązki nie wybierze się Władysław Bartoszewski, sekretarz stanu w Kancelarii Premiera.
Jeszcze pan minister nie zdecydował. Jego żona ma duże kłopoty zdrowotne i bardzo prawdopodobne, że Władysław Bartoszewski na uroczystości się nie wybierze. Wiem jednak, że 31 sierpnia bardzo chciałby być na mszy powstańczej o 18.00 na Placu Krasińskich - przekazał nam jego asystent.
70 ROCZNICA POWSTANIA WARSZAWSKIEGO - RELACJE, WSPOMNIENIA, POWSTAŃCZE SPACERY >>>
Komentarze(177)
Pokaż:
W kraju nad Wisłą, gdzie jeszcze echo
minionych dziejów wieść niesie,
wstań, unieś głowę, wsłuchaj się w słowa
pieśni o Małym Prezesie.
Już jako dziecię gardził podwórkiem,
miał żądzę władzy nad światem;
zaczął od prostych kmiotków z Zapiecka:
ukradł im księżyc wraz z bratem.
Gdy Gdańsk i Gdynia krwią popłynęły
i zaczął się okres czystek,
on pilnie wkuwał Marksa formułki,
by zostać prawa magistrem.
Radom i Ursus - Prezes wykazał,
że w Polsce ludzie są dzielni:
zrobił doktorat o władzy ludu
w socjalistycznej uczelni.
Upalny sierpień - zenit napięcia,
hartują się charaktery.
On, narażając zdrowie i życie,
dzielnie przeglądał papiery.
Kiedy w grudniową noc wolną Polskę
generał zakuł w kajdany,
on osobistą przeżył tragedię:
nie został internowany.
Prezes ambicję miał, wzniosłe cele
więc nie przestawał główkować:
Porozumienie Centrum założył,
by wreszcie mieć czym kierować.
PC umarło, ludzie odeszli,
gdyż umiał zrażać ich łatwo.
Został z Ludwikiem i z dylematem,
który z nich ma zgasić światło.
Głodny zaszczytów mierzył wysoko,
wierzył, iż przyszłość pokaże,
że będzie wielki jak Napoleon:
zostanie Polski cesarzem.
Obsesją władzy mocno spętany,
by ziścić monarsze plany,
szybko zmontował dwór przydupasów
PiS-em przekornie nazwany.
By znaleźć wsparcie i móc budować
swą Czwartą Rzeczpospolitą,
bez obrzydzenia czule całował
redemptorystę w jelito.
Za premierowski stołek był gotów
z diabłem cyrograf szalony
spisać: za duszę chciał, by Lucyfer
mieszkań mu dał trzy miliony.
Diabeł go wyśmiał, więc Prezes szybko
znalazł innego partnera:
dumnie mianował raz dniem, raz nocą
chama na wicepremiera.
"Nigdy nie będę podawał ręki
ludziom o złej proweniencji!"
Mądry po szkodzie Prezes nie zdołał
dotrwać do końca kadencji.
I Akademia nie doceniła,
chociaż tak bardzo się starał:
nikt Cugier-Kotce nigdy nie przyznał
za świetną rolę Oscara.
Wespół z Antonim Oberekspertem
ujawnił fakt pełen grozy:
morderczy, wredny, spiskowy układ
Tuska, Putina i brzozy.
Nowa idea Prezesem targa:
wyrwać lud z Tuska niewoli,
a sprzymierzeńców szuka wytrwale
wśród patriotów-kiboli.
Siódme wybory - same oszustwa,
nad urną cuda i dziwy!
On pokrzywdzony, on obrażony,
Polski Zbawiciel prawdziwy!
On wie, co Polskę od dobrobytu,
i pełni szczęścia oddziela:
milion pomników, cyfra dla Radia
i Tuska więzienna cela.
I jedna tylko myśl jak obsesja
w prezesiej głowie się pluska;
cała idea Czwartej zawarta
w tych słowach dwóch: "Wina Tuska!"
"Zero", "Bulterier", naiwne baby
w odrębne wiążą się siły;
Prezes wciąż wierzy, że PiS uniknie
tuż obok PC mogiły.
W kraju nad Wisłą, gdzie wzrok sokoli
ginie w horyzontu kresach
wstań, unieś głowę: tam wiatr historii
wymiótł Małego Prezesa.
Tak było, to fakty udokumentowane! Jak wynika z notatki Służby Kontrwywiadu Wojskowego, Tomasz Arabski, szef kancelarii premiera, w ostatnich dniach stycznia 2010 r. udał się do Moskwy i spotkał się tam z przedstawicielami władz rosyjskich.
Wyjazd Arabskiego miał związek z informacją o udziale prezydenta Lecha Kaczyńskiego w obchodach rocznicy mordu katyńskiego 10 kwietnia 2010. Ale dlaczego wyjazd Arabskiego do Moskwy, trzymano w tajemnicy?
17 marca 2010 r. Władysław Stasiak, szef Kancelarii Prezydenta, na prośbę zainteresowanych dowódców, wystosował w imieniu głowy państwa, zaproszenie dla najważniejszych dowódców Wojska Polskiego do wzięcia udziału w uroczystościach katyńskich 10 kwietnia. Pismo skierowano na ręce Bogdana Klicha, ministra obrony narodowej.
Tego samego dnia 17 marca 2010 r. podsekretarz stanu w kancelarii Lecha Kaczyńskiego – Mariusz Handzlik – poprosił o towarzyszenie prezydentowi R a d o s ł a w a___S i k o r s k i e g o, ministra spraw zagranicznych.
S i k o r s k i nawet się nie namyślał. Już 18 marca dyrektor jego sekretariatu powiadomił Handzlika, że szef dyplomacji z prezydentem nie poleci. Bardziej niż treść tej odpowiedzi zaskakiwała jej forma. Wiadomość składała się bowiem z jednego zdania i nie zawierała żadnego wyjaśnienia takiej decyzji ministra.
Także, 18 marca 36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego wysłał prośbę o zgodę na przelot nad terytorium Rosji
i Białorusi. Autorzy pisma zwracali się w nim również do Rosjan o zapewnienie tzw. lidera, czyli rosyjskiego nawigatora. Kilkanaście dni później (31 marca) – z powodu braku odpowiedzi ze strony rosyjskiej – pułk z lidera zrezygnował.
19 marca 2010, minister obrony narodowej, Bogdan Klich, pisemnie wyraził zgodę na udział generalicji, w uroczystościach katyńskich 10 kwietnia 2010 r. dodając: „zwłaszcza że ja też się wybieram”.
Zaraz po tych ważnych ustaleniach między kancelarią prezydenta, kancelarią premiera, MSZ i MON, Arabski, szef kancelarii premiera, ponownie spotkał się w Moskwie, z Rosjanami 17-18 marca 2010 r.
Ale UWAGA !
17 marca minister Arabski ponownie spotkał się z Rosjanami, ale nie w tamtejszym Ministerstwie Spraw Zagranicznych, lecz ... w restauracji !
Świadczy to o tym, że rozmowy Arabskiego ze stroną rosyjską – trwające, jak zeznał jeden z funkcjonariuszy BOR, dwie godziny – miały charakter nieformalny.
Jakie szczegóły ustalano, podczas tego dyskretnego spotkania? Arabski do dzisiaj nie ujawnił, nawet Prokuraturze, czy jego rozmowy z Rosjanami dotyczyły nazwisk generałów lub innych osób mających wejść w skład prezydenckiej delegacji ?!
Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, śp. Lech Kaczyński, nie wybierał samolotu, którym poleci On, towarzyszące mu osoby, czy środowiska katyńskie ani nie miał na to żadnego wpływu.
Oprócz urzędników swojej kancelarii, nikogo z rządu, ani ze sztabu generalnego ani nikogo innego, prezydent na lot nie zabierał, bo nie miał prawa o tym decydować!
Samolot wyznaczył urzędnik kancelarii premiera, załogę samolotu, wyznaczył d-ca 36 Spec. Pułku Wojskowego lotnictwa transportowego, wszystkich urzędników rządowych, funkcjonariuszy Biura Ochrony Rzadu, dyplomatów, delegował rząd, w tym generałów, minister obrony narodowej Bogdan Klich, decyzją na piśmie, z dnia 19 marca 2010 r. z adnotacją, że sam też z Nimi poleci a prezydent tylko wyraził zgodę na to aby Mu towarzyszyli, tak jak na lot innych osób, które prosiły o to aby pozwolono im towarzyszyć prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej, w corocznej podróży na uroczystości katyńskie, dla uczczenia tragicznej śmierci naszych, polskich, bohaterów pomordowanych przez sowieckich zbrodniarzy, na rozkaz przywódców ówczesnego sowieckiego państwa tj. ZSRR, bo uważali towarzyszenie prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej, za wielkie wyróżnienie i wielki zaszczyt a niektórzy za swój obowiązek.
Mimo zapewnień w w/w piśmie, 10 kwietnia 2010 r. szefa MON. Bogdana Klicha, na pokładzie tupolewa nie było. Potem tłumaczył, że jego absencja spowodowana była chorobą matki.
A teraz co do samolotu. Nie był to wcale taki grat a Polska lepszymi nie dysponowała. Obydwa polskie samoloty TU-154MLux, będące na stanie 36 Spec. Pułku Wojskowego Lotnictwa Transportowego przeszły gruntowny remont a ponadto posiadały specjalne wyposażenie jakiego nie posiadały żadne inne, TU-154M, w innych krajach.
Komisja Millera ukryła pewne fakty nawet takie, o których wspomniał ruski MAK a mianowicie to, że samolot CASA rozbity pod Mirosławcem i obydwa polskie Tu-154MLux eksploatowane przez 36. specjalny pułk lotnictwa transportowego przewożące polskich VIP-ów miały zainstalowany najnowocześniejsze urządzenia wspomaganego komputerami cywilnego systemu nawigacji amerykańskiej firmy United Avionics.
GDYBY ZAINSTALOWANY NA TYCH SAMOLOTACH ROZBUDOWANY I NOWOCZESNY SYSTEM AWIONIKI WSPOMAGANY KOMPUTERAMI MIAŁ WPROWADZONE KOMPLETNE OPROGRAMOWANIE TO SAMOLOTY MOGŁYBY Z POWODZENIEM LĄDOWAĆ W TRUDNYCH WARUNKACH ATMOSFERYCZNYCH, W TYM TAKŻE NA LOTNISKU W MIROSŁAWCU I W SMOLEŃSKU, BO SYSTEM
Z POWODZENIEM MÓGŁ ZASTĄPIĆ ILS, KTÓREGO NIE BYLO NA LOTNISKU SMOLEŃSKIM.
CZYTAJCIE PROSZĘ ZE ZROZUMIENIEM A POZNACIE FAŁSZ I OBŁUDĘ RUSKICH, KOMISJI MILLERA, PREMIERA DONALDA TUSKA I NASZEGO RZĄDU!!!
Przy zakupie tych nowoczesnych systemów ktoś pewnie wziął łapówkę i zakupił ten system bez kompletnego oprogramowania, map, konfiguracji terenu danych lotnisk etc. a bez wprowadzenia tych danych przy lądowaniu w Mirosławcu i Smoleńsku system ten był NIEPRZYDATNY, BEZUŻYTECZNY!
A MOŻE TO BYŁ CELOWY SABOTAŻ ?!!!
TAWS jest tylko malutką częścią tego nowoczesnego amerykańskiego systemu awioniki, o funkcji sygnalizacyjnej, alarmowej!
Instrukcja amerykańskiego producenta tego nowoczesnego systemu nawigacji jaki był zainstalowany na samolocie CASA i polskich Tu-154MLux w takich warunkach, gdy nie wprowadzono kompletnego oprogramowania ZABRANIA korzystania z jego sygnałów ostrzegawczych (na przykład z TAWS) w celu niedopuszczenia do pilotów fałszywych sygnałów alarmowych.
Nasza załoga słusznie sygnały te ignorowała a zgodnie z instrukcją powinna była to mylące załogę urządzenie TAWS CAŁKOWICIE WYŁĄCZYĆ.
Pomimo tego autorzy raportu MAK, zwłaszcza w jego prezentacji medialnej, potraktowali zarejestrowane komunikaty TAWS jako podstawę dla oskarżenia naszych pilotów, to samo zrobiła Komisja Millera, premier Donald Tusk i jego rząd przedstawiając wrzaski systemu TAWS dla podkreślenia rzekomej winy, lekkomyślności i nieodpowiedzialności pilotów!!!
Minister Miller i jego Komisja nie wiadomo dlaczego manipulując faktami i dowodami, ukrywając ważny fakt, który zawiera nawet raport MAK, który zauważa w dokumentacji producenta, że dla lotniska nie wprowadzonego do bazy danych systemu (urządzenia wspomaganego komputerami cywilnego systemu nawigacji amerykańskiej firmy United Avionics) jaki znajdował się w samolocie Tu-154 MLux(101), tj. w tym przypadku danych lotniska
w Smoleńsku i jego rejonu, ukształtowanie terenu przechowywane jest w pamięci systemu Universal Avionics jako punkty odległe
co 1/2 mili czyli ok. 800 metrów.
Wojskowa komisja badająca katastrofę koło Mirosławca stwierdziła, że nowoczesny system wspomaganej komputerami nawigacji w ostatnim locie rozbitego samolotu CASA przy lądowaniu w Mirosławcu, był bezużyteczny.
Podobnie powinien stwierdzić raport dotyczący katastrofy tupolewa pod Smoleńskiem. Dlaczego Komisja Millera ten fakt ukryła i nie ujęła go w raporcie końcowym?
Weźcie proszę pod uwagę, że wszystko byłoby dobrze gdyby piloci tupolewa, byli dobrze naprowadzani, gdyby lądowali tak jak lądowali, tylko z przesunięciem kilkuset metrów, jak dobrze pamiętam zdjęcia satelitarne, do przodu i w osi pasa lotniska !
Wygląda na to, że przerwali lądowanie i chcieli odejść, czy może odchodzili ale samolot nie poderwał się tylko opadał bezwładnie, ale czy tak czy tak
zakończyło się to katastrofą dlatego, że jakby zbyt wcześnie znależli się za nisko, jakby operacja schodzenia była przesunięta i w osi i co do odległości ... ?
Może właśnie korzystali z tej wspomaganej komputerami awioniki ale z powodu tego iż do systemu nie wprowadzono niezbędnych danych lotniska był ten błąd kilkuset metrów o którym wspomina MAK i te przesunięcie w osi pasa? była mgła a więc wzrokowo przesunięcia nie mogli zobaczyć a ruscy kontrolerzy ich źle naprowadzali, utwierdzająch ich, że są na dobrej ściężce,
a może i ruskie latarnie radiowe żle nadawały i ich myliły bo ten ruski transportowiec co troche przed nimi próbował lądować też szedł z takim samym przesunięciemn horyzontalnym i mało nie skapotował ale w ostatniej chwili dał rade odejść ..?!
Halo?
- Cześć, co słychać?
- Ty jeszcze w samolocie? Co tak późno? Zaspałeś?
- Eee.. nic takiego...takie małe spotkanie mieliśmy wczoraj...
- Kiedy będziecie na miejscu?
- Chyba już dolatujemy. Trochę się zdrzemnąłem.
- I jak tam, ładna pogoda?
- Ziemi nie widać, chmury w dole. Ale tam podobno mgła jest! Pilot z Jaka tak powiedział!
- Co z Jaka? Jaki Jaka? Jakiego Jaka?
- Naszego Jaka, co niedawno wylądował. Mówi, że mgła jest. Widział na własne oczy.
- A co ona tam robi, przecież miała w studiu u Pospiecha siedzieć!
- Nie wiem, moze Ponczek ją wysłał. Nasi piloci mówią, że jak mgła jest, to nie mogą
lądować!
- To powiedzcie jej, żeby zmywała sie stamtąd, bo sie z nią policzę. Macie lądować,
huczna impreza, wszystko ma być tym razem tak, jak zaplanowałem. Pokażemy im! Orkiestra dęta jest?
- Ma byc. Ale podobno ruskie też mówią, że nie można lądować, bo, zaraz, Marysia, jak to
było? ..ano własnie, "nizkij tuman nie dozwaliajet"!
- Przecież Antek miał siedzieć w krzakach i podsłuchy instalować. Kto mu kazał wyłazić?
Boże, z kim ja musze pracować!
- Czekaj, zaraz...co? Acha, Marysia mi tu podpowiada, ze tuman to po rosyjsku znaczy ...
- Dosyć tego gadania! Lądować w trymiga i galopem do Katynia! Już macie spóźnienie. I
nie zapomnij zabrać wieńca!
Ja o godzinie 09:00 włączam telewizor i chcę widzieć transmisję na żywo!
- Przecież tam ten tuman jest, znaczy się ta mgła, co nie dozwaliajet! Jak sie
rozbijemy?
- To wtedy transmisja będzie, hehe, nie na żywo. Nie martw się, po to dałem ci dziesięciu
biskupów, żeby nic ci się nie przydarzyło. Jak oni tam w tym lesie zaczną kadzić, to będzie taka mgła, ze na Kremlu Putina w oczy będzie szczypać. Pożałuje, że się z ryżym lisem skumał! A dwóch biskupów masz na dodatek w randze generałów!
- Ale ja chciałem rabina, mam większe zaufanie, tylko wiesz, on skrewił, nie przyjechał w ogóle na lotnisko... to zły omen...
- Tak to już jest, jak księdzu pozwolić na żeniaczkę... baba to kula u nogi, zapamiętaj. A biskupi przyjechali?
- Tak, co do jednego. Aż mnie zamurowało, bo oni zawsze tak się bali latać...
- Wiem, dlatego w zaproszeniu napisałem, że będzie chór chłopięcy... Słuchaj: przestań
trząść portkami, weź się w garść. Masz zadanie do wykonania! Chciałeś być tym prezydentem czy nie?
- Jak to - ja chciałem? Przecież to ty mi kazałeś!
- I co, źle ci, czy co? Mieszkasz sobie jak ten król w Pałacu, żyrandole, służba, lokaje...
- Ja się tylko dlatego zgodziłem, bo obiecywałeś Wawel!
- Będzie Wawel, nie nerwuj się. Po co te kłótnie. Jak przylecisz z powrotem, to się
zamienimy. Ja będę prezydentem, a ty odpoczniesz. Zrobimy to tak, że nikt nie zauważy. Potem załatwię ci ten Wawel, może jeszcze hetmana chorągwi krakowskiej dostaniesz. I własną kaplicę w katedrze.
- Dziwak sie nie zgodzi...
- Musi sie zgodzić, mam na niego haki. Ale rozumiesz, nie mogę teraz stolicy do Krakowa
przenosić, nie da rady, dopiero po Euro. Zaraz jak nasi wygrają, przyłączamy Ukraine i
robimy rozpierdziuchę na 24 fajerki. Unia Wschodnia, to będzie coś! Od morza do morza,
może monarchię się przywróci...
- Ale ty mądry jesteś!
- Wiem, cicho. A teraz idź i ląduj. Czekam na meldunek o wykonaniu zadania. Tylko nie
przed kamerami, kretynie! Ale żeś się wtedy wygłupił..."panie prezesie melduję"... Aż mi
okulary pod stół spadły!
- Przestań mi dokuczać, bo sie poskarżę mamie...
- Mama chora, nie wolno jej niepokoić, słyszałeś co doktor powiedział...no dobra, spadaj
już.
- Jaa-jak to "spadaj"?
- Ląduj, chciałem powiedzieć, nie łap mnie za słówka.
- ...ale ci mówiłem, że tam jest mgła! A jak piloci mnie znowu oleją? Ja do kokpitu więcej
nie pójdę, wstydu sie już raz najadłem.
- To wyślij generała, on ich przekona. Wystarczy, żeby tam siedział i gazetę czytał, a oni juz będą wiedzieli, co mają robić. Trzeźwy jest?
- Chyba tak, dopiero trzy małpki wypił.
- Dobra, to niech walnie jeszcze jedną i idzie. A teraz nie zawracaj mi głowy. Mam
ważniejsze sprawy. Kotu trzeba piasek zmienić
Pradziadek - wierny syn pułku Armii Czerwonej