Według informacji "Gazety Wyborczej" Jan Kulczyk miał rozmawiać z Donaldem Tuskiem o swoich inwestycjach na Ukrainie. Oczekiwał, że ABW ochroni go przed ewentualną rosyjską prowokacją.

Reklama

Drugi z nowych wątków śledztwa to informacja, że za aferą podsłuchowa mogą stać inne osoby niż Marek Falenta. "GW" dotarło do tajnej notatki CBA, że kilku byłych funkcjonariuszy służb specjalnych dysponuje ok. 700 godzinami nielegalnych nagrań. Określani są oni jako "grupa wiedeńska". W notatce padają dwa nazwiska byłych oficerów ABW, którzy są w tej sprawie pośrednikami.

Nie wiadomo jednak jak doszło do nagrania rozmowy szefa rządu z najbogatszym Polakiem. Paweł Graś zapewnia, że spotkanie było obsługiwane przez obsługę z Parkowej. Zaprzecza stanowczo, by catering pochodził z restauracji Sowa i Przyjaciele.

Podczas spotkania Jak Kulczyk starał się o wsparcie Unii i polskiego rządu. Obawiał się, że na przeszkodzie staną mu Rosjanie. Był w kontakcie z ABW, regularnie przekazując informacje o postępach swoich energetycznych planów. W zamian spodziewał się, że służby będą wyczulone na prowokacje ze strony Rosji - tłumaczy rozmówca gazety.

Prowadząca śledztwo Prokuratura Warszawa-Praga odmówiła odpowiedzi na pytanie, czy śledczy trafili na trop nagrania Tusk - Kulczyk.