O wynikach prac zespołu ABW pisze "Gazeta Wyborcza". Z informacji dziennika wynika, że żadne ze służb nawzajem o sobie nie wiedziały.
- Służby myślały, że prowadzą Falentę, a on sądził, że wodzi je za nos, zyska bezkarność i wykończy konkurencję - tłumaczy "Wyborczej" wysoki rangą urzędnik MSW.
W ABW Falenta współpracował najpierw z kpt. Bogusławem T., który odszedł w 2012 r. ze służby na emeryturę i znalazł pracę u biznesmena. W CBŚ prowadził jako "źródło" Krzysztof S. z delegatury w Lublinie. Około 2012 r. S. również odszedł na emeryturę, a dziś jest prywatnym detektywem pracującym właśnie dla Falenty.
Z informacji ABW wynika, że Falenta jako źródło był dla służb bezużyteczny, składał głównie fałszywe donosy, a mimo tego kontakt z biznesmenem był utrzymywane.