Według relacji unijnych dyplomatów, Polska nie mówi już - "Nie, bo nie", teraz mówi już - "Tak, ale" dla przyjęcia uchodźców. Dyskusja dotyczy na razie procesu rozsyłania imigrantów, nie ma mowy o tym dla ilu konkretnie imigrantów unijne kraje znajdą domy.

Reklama

Jest za wcześnie, żeby mówić o liczbach, bo trwają negocjacje i będą trwały przez najbliższe dni - dodał minister. Rafał Trzaskowski dał do zrozumienia, że najnowszy plan Komisji jest możliwy do zaakceptowania, bo wpisano do niego oddzielanie imigrantów zarobkowych od uchodźców i lepszą ochroną granic zewnętrznych Unii.

Polska - jak relacjonował minister - zabiega o kolejne zmiany. - Diabeł tkwi w szczegółach, o których nie chce mówić, gdzie musimy zadbać o to, by wszystkie postulaty, zwłaszcza te dotyczące przepływów uchodźców, były zapewnione - powiedział minister. Polska chce, by poza Unią stworzone zostały punkty rejestracyjne, gdzie będzie następowała weryfikacja czy osoby, które chcą przedostać się do Europy to uchodźcy, czy imigranci zarobkowi.

Pojawiły się postulaty, że to powinny być zamknięte obozy, przeciwko czemu protestują organizacje broniące praw człowieka. Jeśli chodzi o sam tryb podejmowania decyzji w sprawie przyjmowania uchodźców, to według Polski powinna ona być jednomyślna. Nie należy tego robić większością głosów - argumentuje Warszawa i dodaje, że to zbyt poważne sprawy związane z bezpieczeństwem państwa.