Podjąłem decyzję o wycofaniu się ze startu w nadchodzących wyborach. Jest ona podyktowana dobrem mojej rodziny, o którą muszę zadbać.
Tak poseł Dariusz Dziadzio ogłosił swoją decyzję w oświadczeniu opublikowanym w internecie. W piśmie chwali się sejmowymi dokonaniami, między innymi pracą nad ustawą o zawodzie fizjoterapeuty, likwidacji kolejek do gabinetów ortopedycznych na Podkarpaciu oraz wspieraniu środowiska pielęgniarek i diagnostów laboratoryjnych. Milczeniem pomija wydarzenia, o których w poniedziałek rozpisywały się media. Dodaje jedynie, że dziękuje za słowa krytyki.
Według informacji z rzeszowskiej policji oraz ustaleń dziennikarzy parlamentarzysta ludowców miał wdać się w nocy z soboty na niedzielę w pijacką awanturę - najpierw w jednym z klubów Rzeszowa, a następnie z patrolem na ulicy. Funkcjonariusze relacjonowali, że od posła było czuć alkohol, że zachowywał się agresywnie, nie chciał poddać się poleceniom policjantów, a gdy ich zaatakował, został obezwładniony, skuty kajdankami i zawieziony do izby wytrzeźwień. Tam okazało się, że jest posłem. Policjanci, widząc legitymację parlamentarzysty, najpierw zawiadomili komendanta wojewódzkiego, a następnie odstąpili od dalszych czynności służbowych wobec krewkiego polityka, dzięki czemu mógł on wrócić do domu.
Dariusz Dziadzio miał startować do Sejmu z trzeciego miejsca podkarpackiej listy Polskiego Stronnictwa Ludowego.