To, co zamierzamy zrobić, ma służyć temu, aby uporządkować pracę dziennikarzy i aby ją poprawić - twierdzi marszałek Senatu odpowiadając na zarzut, że PiS chce ograniczenia dostępu dziennikarzy do polityków w Sejmie.
No nie może dochodzić do sytuacji takiej, że idący polityk przez korytarz jest łapany przez czterdziestu kamerzystów… - tłumaczy gość Radia ZET.
Politykowi PiS przeszkadza, że jest zaskakiwany na korytarzu. - Wie pan, a może ja mam jakiś problem, inny zupełnie, nagle podbiega do mnie, ja już byłem w takich sytuacjach nie raz, nie dwa, podbiegają dziennikarze z kamerami, zadają pytanie na temat, o którym nic nie wiem, nawet nie wiedziałem, że się coś takiego wydarzyło… - mówi Stanisław Karczewski.
Dlatego marszałek proponuje, by stworzyć takie warunki żeby politycy mogli rozmawiać bez zaskakiwania. - To nie są ograniczenia, tylko to są uporządkowania. Słowo, nie ma ograniczenia, nie będzie żadnego ograniczenia w dostępie do polityków. Będziemy mogli swobodnie rozmawiać - zapewnia.
Niedawno do mnie prawie wtargnęli dziennikarze do gabinetu, no przepraszam, nie może być tak, musi być to uporządkowane, nie może dochodzić do sytuacji takiej, że dziennikarze przychodzą podczas odwiedzin parlamentu przez delegacje z innych krajów, wchodzą w japonkach i w krótkich spodenkach, no przepraszam bardzo - tłumaczy Karczewski powody regulacji pracy dziennikarzy.