Wie pan co, jeżeli ja uznam, że prawa kobiet, które są podstawą na pewno naszej państwowości - jak prawa człowieka - będą zagrożone, to ja na pewno znajdę się na ulicy i będę manifestowała. Ale nie, z takim zjawiskiem nie mamy do czynienia - tak Magdalena Ogórek, była kandydatka SLD na prezydenta Polski tłumaczyła na antenie RMF FM, dlaczego nie była na proteście kobiet przed domem prezesa PiS. Powiedzmy sobie szczerze, iż opozycja zawłaszcza i podgrzewa, media, które określimy: liberalne, postępowe, nowoczesne, wpadły w histerię i robią wszystko, by zasadzić się na jednym haśle "odsuwamy PiS od władzy" - dodała.

Reklama

Zapytana, czy lekceważy postulaty kobiet, dotyczące aborcji odpowiedziała: absolutnie sobie nie lekceważę, bo inne moje słowa, gdyby pan zacytował... Ja mówiłam wyraźnie, że rozumiem, dlaczego te kobiety wyległy na ulice. Wmówiono im, panie redaktorze, że ich prawa są zagrożone, a tak nigdy nie było. Czy pan spotkał gdzieś przekaz, że Jarosław Kaczyński głosował, aby obydwa projekty zostały skierowane do komisji? - pytała. Media, którym nie pasowała taka narracja, zupełnie to ominęły. Przecież, powiedzmy sobie szczerze, mamy do czynienia z sytuacją, kiedy część przekazu przez część mediów jest manipulowana i wmawia się Polakom zupełnie inną rzeczywistość, w takiej Polsce w tej chwili funkcjonujemy - stwierdziła.

Jej zdaniem, jedną z przyczyn protestu kobiet było podgrzewanie sytuacji przez "Gazetę Wyborczą". To chyba pan nie widział okładki "Gazety Wyborczej" nawołującej do "czarnego protestu" i wszystkich artykułów w "Wyborczej", które podgrzewają całą sytuację - pytała Ogórek Mazurka. Dodała też, że bardzo się cieszy, że rozdział pod tytułem Adam Michnik, dobiega w Polsce końca. Moim obowiązkiem jest mówienie, kto szkodzi Polsce. I Adam Michnik szkodził Polsce i chciałam to panu powiedzieć - powiedziała.

Ja zastanawiam się, jak powiedzieć w tej chwili dosadnie Polakom, co się stało, bo musiałabym wystosować apel i powiedzieć wszystkim Polkom i Polakom, że są od jakiegoś czasu manipulowani - stwierdziła, podając jako przykład to, co jej zdaniem stało się ze słowami prezesa PiS. I to, co robi się z cytatami Jarosława Kaczyńskiego, to jest po prostu skandal i to, co wydarzyło się wczoraj, to też jest skandal - zauważyła. Tam jest jeszcze inny fragment i całość tego wywiadu, ponieważ nie wolno wyrywać z kontekstu, mówi wyraźnie i pokazuje, iż przede wszystkim PiS wyraziło troskę ustami pani premier Beaty Szydło o to, żeby życie było chronione także po urodzeniu. Ponieważ sytuacją kuriozalną, z jaką mieliśmy do czynienia w Polsce przez ostatnie lata, było to, że wszyscy upominali się o życie poczęte. Natomiast tych rodziców, heroicznych, którzy podejmowali wyzwanie urodzenia dziecka z wadami zostawiało się samym sobie - dodała.

Zapytana dlaczego kandydatka lewicy na prezydenta tak broni PiS, a nie ma jej ani na "czarnych protestach", ani na demonstracjach KOD stwierdziła, że nie widzi zagrożeń dla demokracji w Polsce ze strony rządu. Zagraża jej za to opozycja. Jeżeli używamy haseł: "Zróbmy wszystko i za wszelką cenę odsuńmy wybrany demokratycznie rząd od władzy", to wtedy możemy zacząć używać takiego hasła. Mam nadzieję, że pan Kijowski ostudzi jednak swój temperament i takich haseł nie będzie używał - stwierdziła. Ja jestem wierna swoim postulatom i wierna swoim poglądom i to, co robi PiS i jest zbieżne z moimi postulatami chwalę, bo taki jest mój obowiązek. I to jestem winna Polkom i Polakom - dodała.