Zdaniem Kaczyńskiego dramat obecnego systemu politycznego w 2017 r. wynika z tego, że nie ma normalnej opozycji. - Opozycja totalna to nie jest opozycją, która odgrywa rolę kontrolno-korekcyjną. To jest taka opozycja, która pełni funkcję wyłącznie destrukcyjną, i w tej sytuacji mam poczucie, że będąc poza rządem, sam powinienem być opozycją, elementem kontrolno-krytycznym. Gdyby była inna opozycja, zwalniałaby mnie z tego obowiązku - powiedział.

Reklama

Według niego nie można się ciągle przejmować tym, co opowiada opozycja, "bo to są w ogromnej części rzeczy oderwane od rzeczywistości i niekiedy absurdalne z punktu widzenia tego, co się działo w ciągu ostatnich 10 lat". - Ostatnio usłyszałem, jak Rafał Trzaskowski wytykał któremuś z naszych posłów, że to jest śmieszne, iż ciągle odwołujemy się do tego, co działo się za ich rządów. Szkoda, że sam zapomniał, iż Platforma w ciągu swoich ośmiu lat ciągle odwoływała się do naszych dwóch lat rządów - zaznaczył prezes PiS.

Kaczyński odniósł się także do krytycznych głosów opozycji ws. pomysłu PiS o utworzeniu metropolii warszawskiej. - Ta krytyka, zwłaszcza formułowana przez Platformę, która od lat mówi o potrzebie budowania metropolii, jest dosyć zabawna. Każde nasze działanie bez względu na to, czy jest słuszne i potrzebne czy nie, spotka się z krytyką i zarzutami, że mamy jak najgorsze intencje. Czy z tego względu mamy zaprzestać realizacji pomysłów, które uznajemy za konieczne z punktu widzenia samorządu i rozwoju kraju? - pytał.

- Ten sam zarzut, że chodzi przede wszystkim o interes polityczny, pojawia się przy okazji pomysłu ograniczenia kadencyjności wójtom, burmistrzom i prezydentom miast. To jest sprawa omawiana w Polsce, nie tylko w naszej partii, od przeszło 10 lat. My w końcu na to się zdecydowaliśmy, bo doszliśmy do wniosku, że patologizacja sporej części samorządów zaszła tak daleko, iż trzeba to w końcu przeciąć. I w ten sposób to przecinamy. Warto, żebyśmy zdali sobie sprawę, że są wciąż w Polsce gminy, w których do dziś rządzą ci sami ludzie, którzy w 1973 r., będąc młodymi działaczami partii, zostawali naczelnikami tych gmin. To nie jest normalne - uważa Kaczyński.

Dopytywany, dlaczego PiS upiera się, by wprowadzić te zmiany już od najbliższych wyborów, tak by kandydować nie mogli ci, którzy dziś sprawują władzę drugą kadencję, odpowiedział: "ponieważ, nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy powstrzymywać w tej chwili w Polsce proces przemian, oczyszczania państwa, reorganizacji, doprowadzenia do tego, że definicja o Polsce, jako "kupie kamieni" przestanie być aktualna i odpowiadać rzeczywistości". - Polskę trzeba radykalnie przebudować i konstrukcja ustroju posttotalitarnego musi być ostatecznie odrzucona. Chociaż, oczywiście, projekt zapewne będzie oceniał Trybunał Konstytucyjny i jego opinia będzie decydująca. (...) - dodał lider PiS.