W sobotę, z okazji 60. rocznicy podpisania Traktatów Rzymskich, które dały początek integracji europejskiej, przywódcy 27 państw i instytucji UE podpisali Deklarację Rzymską. Wspólny dokument wyznacza kierunki rozwoju Unii i podkreśla dotychczasowe osiągnięcia integracji. Według Konrada Szymańskiego kształt tego dokumentu na samym początku, miesiąc temu, kiedy był zaproponowany, był szkodliwy, zły, mógł przynosić bardzo niedobre konsekwencje.

Reklama

Ukształtowaliśmy ten dokument tak, aby nie było żadnych wątpliwości, że nie ma zgody na podział Europy pod jakimkolwiek pretekstem. Na pewno Polska miała w tym swój kluczowy udział, chociaż tych państw, które miały obawy o takie sformułowania, które tam były pierwotnie zawarte, było oczywiście więcej - powiedział wiceszef MSZ w TVP 1 i TVP Info.

Szymański podkreślił, że Deklaracja Rzymska to dla Polski nie jest koniec działań, koniec presji na rzecz reformy UE. Wszystkie kluczowe sprawy muszą być teraz przekute w inicjatywy, w fakty (...). Zależy nam na tym, żeby Polska w Unii czuła się komfortowo - powiedział.

Wiceminister zaznaczył, że po pierwsze trzeba ustalić do czego Unia jest i do czego Unia nie jest. Jak wyliczył, UE na pewno może pomóc w zakresie bezpieczeństwa wewnętrznego, jesteśmy też zainteresowani, żeby wspólny rynek przetrwał. Nie ma z kolei zgody - jak mówił - na żadne podziały UE na strefy różnych prędkości, odgórne zarządzanie kryzysem uchodźczym czy np. wprowadzanie kar finansowych dla państw, które nie zgodzą się na obowiązkowe przyjęcie uchodźców. Według Szymańskiego oponenci Polski w UE są czasami poirytowani, ponieważ głos Polski jest jasny, klarowny i nieznoszący sprzeciwu.

Czasami, kiedy jest to możliwe, pokazujemy, że jesteśmy zdolni do kompromisu, że jesteśmy zdolni do współpracy, pod jednym warunkiem: że zasady, w które wierzymy i interesy, na których straży musimy stać jako polski rząd, są szanowane - wskazał wiceminister. Podkreślił, że Polsce nie zależy na konfrontacji z jakimkolwiek krajem UE, ale chcemy być słuchani. Jeżeli kryzys jest konieczny, to nie będziemy go unikali - dodał.

Szymański, odnosząc się do postulatu lidera Nowoczesnej, Ryszarda Petru, by Polska weszła do strefy euro, ocenił, że są to pomysły pisane na kolanie, po to, żeby zafunkcjonować w debacie publicznej. Wystarczy się zbliżyć odrobinę do mapy gospodarczej, politycznej Unii, żeby zobaczyć, że to są nonsensy - dodał.

Według wiceministra dziś Polska na pewno nie powinna przyjmować wspólnej unijnej waluty. Strefa euro dzisiaj jest wielką niewiadomą, gdyby strefa euro była takim automatycznym mechanizmem wzrostu, nie mielibyśmy takich wielkich różnic - tam są kraje, które mają nadwyżkę budżetową - tak, jak Niemcy - i kraje, które straciły zdolność do obsługiwania własnego długu - jak Grecja czy Portugalia - powiedział.

Reklama

Więc ktoś, kto sugeruje Polsce, że przyjęcie euro jest automatycznym mechanizmem wzrostu, myli się na gruncie faktów - ocenił Szymański. Wiceminister ubolewał też nad poziomem debaty publicznej w Polsce. Niestety, kiedy nie można już w żaden sposób zaatakować rządu, wtedy będziemy rozmawiali na temat butów, torebek - mówił Szymański, nawiązując do medialnych dyskusji na temat koloru marynarki, w której wystąpiła premier Beata Szydło na rzymskim szczycie UE.