Dość jasno się wypowiadamy. Wróćmy do 2015 roku i najpierw walki premier Kopacz w Europie o to, żeby nie było automatycznego mechanizmu, a potem zgody na to, że określona kwota na polskich warunkach - kobiety, dzieci z terenów objętych wojną - może być przyjęta do Polski. Pozostawiliśmy nowemu rządowi, nowej władzy bardzo dobry mechanizm: on pozwolił nie przyjąć nikogo, bo dokładnie w polskim ręku były decyzje co do tego, kto miałby się w Polsce pojawić - mówił w RMF FM Tomasz Siemoniak.
Wiceszef PO tłumaczył też, jaki naprawdę jest pogląd PO na przyjmowanie uciekinierów z Bliskiego Wschodu. Warto czytać więcej zdań, słuchać całych wypowiedzi, warto prześledzić historię sprawy i warto odróżniać uchodźców z terenów objętych wojną od nielegalnych imigrantów. Ta sprawa, jak na taką naszą typową polską nawalankę polityczną, jest znacznie bardziej skomplikowana - mówił. Jesteśmy za tym, żeby było zrealizowane to, do czego rząd polski w 2015 roku się zobowiązał. Jaśniej nie da się tego powiedzieć - stwierdził.
Zapytany o to, dlaczego Grzegorz Schetyna mówił o przyjęciu kilkudziesięciu imigrantów, a europosłanka partii Barbara Kudrycka pytała, dlaczego rząd jeszcze nie przyjął 7 tysięcy uchodźców odpowiedział, że lider PO doprecyzował swoje słowa. Stałem wczoraj koło Grzegorza Schetyny, gdy to mówił, więc dokładnie słyszałem, co powiedział. Mówiło tym, jakie są realia, ile osób chciało przez te dwa lata znaleźć się w Polsce. Przecież jeździli nasi wysłannicy do Libanu, do obozów i Polska nie jest wymarzonym krajem dla uchodźców, czy innych kategorii - wytłumaczył.
Dodał też, że minister Kudrycka może mówić co innego, niż szef partii, bo nie jesteśmy partią, w której wszyscy dostają rano przekaz. Takie jest jej zdanie i ja nie będę tego komentował - zauważył. Naciskany przez Roberta Mazurka, by jednak skomentował słowa europosłanki PO odpowiedział, to tak jakby pan redaktor oczekiwał od prezesa Kaczyńskiego, żeby się odnosił do tego, co mówi pani Krystyna Pawłowicz w różnych sprawach.