W piątek Kancelaria Prezydenta przy okazji konferencji Solidarności ma ogłosić plan konsultacji w sprawie pytań referendalnych. Na razie współpracownicy prezydenta nie chcą ujawniać, z jakimi konkretami wyjdzie Andrzej Duda.
Spotkanie prezydenta z Solidarnością pozwala mu zdobyć pierwsze punkty i przychylność związku, który może się okazać ważnym sojusznikiem, gdy przyjdzie do kampanii referendalnej i namawiania Polaków do wzięcia udziału w głosowaniu. Prezydent szuka poparcia poza PiS w tej sprawie. Powody są dwa. Po pierwsze, po tym jak 3 maja Andrzej Duda wyszedł z pomysłem referendum konstytucyjnego, reakcje PiS były ambiwalentne. Część polityków tego ugrupowania przyjęła ideę Dudy chłodno, część wręcz odrzuca ten pomysł. – Jeśli prezydent doprowadzi do referendum i okaże się ono klapą, to będzie to także nasza porażka tuż przed wyborami – zauważa jeden z polityków prawicy.
Drugi powód to zwiększone napięcie na linii Pałac Prezydencki – Nowogrodzka po wetach do ustaw o Sądzie Najwyższym i KRS. – Dużo zależy od tego, jak się rozwinie sytuacja wokół ustaw sądowniczych. Jeśli spór będzie trwał, to PiS będzie mógł próbować dystansować się od inicjatywy prezydenta ocenia politolog prof. Antoni Dudek. Dlatego z punktu widzenia prezydenta Dudy lepiej szukać obecnie sojuszników także poza ugrupowaniem, z którego się wywodzi. Tym bardziej że do tego, by referendum było ważne, potrzeba 50-proc. frekwencji, czyli więcej, niż deklaruje dziś poparcie dla PiS.
Reklama
W konferencji w Gdańsku weźmie udział marszałek Senatu Stanisław Karczewski. Jego wystąpienie pokaże, czy PiS wypracowało stanowisko wobec inicjatywy prezydenta, czy nadal zachowuje dystans. Z tego punktu widzenia Solidarność może być pożądanym partnerem dla głowy państwa. Ma rozbudowane struktury, organizowała zbiórkę podpisów pod referendum przeciwko podwyższeniu wieku emerytalnego. Może być jednym z partnerów, na których można oprzeć kampanię referendalną. Pytanie, co związek dostanie w zamian.
Nie jestem w stanie dziś zagwarantować, które postulaty Solidarności zostaną zamienione w pytania referendalne, ale po to prowadzimy konsultacje, by o tym zdecydować. Głos Solidarności z punktu widzenia praw pracowniczych, socjalnych i ekonomicznych to głos ważki, w który trzeba się wsłuchać – mówi prezydencki minister Paweł Mucha.
Sojusz prezydenta ze związkowcami może oznaczać, że jeśli w jego efekcie dojdzie do zmian w ustawie zasadniczej, będzie ona w jakiejś części odwoływać się do konstytucji Solidarności, projektu obywatelskiego z 1994 r., który stanowił alternatywę dla projektu obecnie obowiązującej konstytucji z 1997 r. – Obywatelski projekt, który powstał pod kierunkiem przewodniczącego Mariana Krzaklewskiego, to dobry punkt wyjścia do dyskusji o zmianach – stwierdził przewodniczący Solidarności Piotr Duda, zachęcając do wzięcia udziału w gdańskiej konferencji.
W preambule projekt odwoływał się m.in. do wiary i kultury chrześcijańskiej, Konstytucji 3 maja, dokonań II Rzeczypospolitej, znaczenia walki narodu z obu najeźdźcami podczas II wojny światowej czy patriotycznego zrywu Solidarności. Nacisk był też położony na zobowiązania socjalne państwa wobec obywateli oraz prawa człowieka. – W konstytucji Rzeczypospolitej musi znajdować się fundamentalny zapis o ochronie życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci – mówił Krzaklewski, występując przed Zgromadzeniem Narodowym we wrześniu 1994 r.
Inicjatorzy projektu chcieli też, by minimum 2/3 posłów było wybieranych w wyborach większościowych. Zaproponowano też nowy model Senatu. – Pomyślany jest on jako izba stojąca na straży praw, kontrolująca proces legislacyjny i nadzorująca instytucje kontrolne. Senat według założeń składałby się nie tyle z reprezentantów partii, ile z osób o dużych kompetencjach, doświadczeniu i autorytecie społecznym – przekonywał Krzaklewski w 1994 r. Jedyną ustawą, która nie byłaby przedstawiana Senatowi, miał być budżet państwa. Uchwalałby go samodzielnie Sejm.
Wzmocniona miała być też pozycja premiera względem rządu i ministrów. Wybierany w wyborach powszechnych prezydent był widziany w roli arbitra między rządem a Sejmem, ponadto miałby wykonywać funkcje kontrolne. Ciekawe zmiany proponowano w sferze sądownictwa. Kompetencje Trybunału Stanu miał przejąć Sąd Najwyższy (z wyjątkiem specjalnego trybunału sądzącego prezydenta, ponieważ to on powołuje sędziów Sądu Najwyższego i nie może być przez nich sądzony). Planowano też, że połowę składu Trybunału Konstytucyjnego będzie powoływał I prezes Sądu Najwyższego na podstawie uchwały Zgromadzenia Ogólnego Sędziów SN. Przepisy wprowadzające miały przewidywać weryfikację sędziów pod kątem przestrzegania przez nich zasady niezawisłości.
Piątkowa konferencja pokaże, które z tych rozwiązań działacze Solidarności uznają za aktualne. – W pytaniach powinny zostać postawione zagadnienia dotyczące pracy, kwestii społecznych i równowagi między gospodarką a pracą czy kapitałem a pracą – mówi Henryk Nakonieczny z Solidarności. – Unikamy dyskusji światopoglądowej, te kwestie nie są zarezerwowane dla związków zawodowych. Chcielibyśmy ograniczyć tę dyskusję do kompetencji i możliwości związku – podkreśla.
Zjednanie sobie związku przez prezydenta Dudę może wpłynąć na PiS, by przychylniej spojrzało na kampanię referendalną. Tym bardziej że jeszcze w kwietniu marszałek Sejmu Marek Kuchciński stwierdził, że"„mimo upływu lat warto się pochylić nad zawartymi w tamtym projekcie (konstytucji Solidarności – red.) propozycjami ustrojowymi i społecznymi". W podobnym duchu wypowiadał się prezes PiS Jarosław Kaczyński. Jego zdaniem konstytucja Solidarności odegrała w latach 90. ogromną rolę "w realnym przeciwstawieniu się temu, by siły postkomunistyczne przejęły władzę w Polsce na dłużej".
Zdaniem prof. Antoniego Dudka obecna konstytucja ma pewne słabości i jest potrzebna dyskusja nad jej zmianą, ale jego zdaniem PiS będzie miało problem z przeforsowaniem nowej wersji ustawy zasadniczej. – Konstytucję z 1997 r. udało się uchwalić tylko dlatego, że 1/3 wyborców nie miała swoich reprezentantów w Sejmie, bo ich kandydaci nie przekroczyli progu wyborczego. Wskutek tego konstytucję w obecnym kształcie przeforsowały SLD, PSL, UW i Unia Pracy. Dziś podobny scenariusz jest mało prawdopodobny – twierdzi politolog. Co PiS może próbować zaczerpnąć z obywatelskiego projektu z lat 90.? Zdaniem Dudka sprawa ochrony życia poczętego może nie być w tym momencie najważniejsza, bo po pierwsze mamy w tym kontekście orzecznictwo TK, a po drugie, może to utrudnić osiągnięcie kompromisu.
Kwestią do rozstrzygnięcia będzie konstrukcja władzy wykonawczej i podwójnej egzekutywy. – Można iść w dwóch kierunkach: wzmocnienia roli szefa rządu lub prezydenta, co przewidywał de facto projekt Solidarności i wycofany projekt pisowski z 2010 r. Pytanie, czy PiS będzie chciało wzmacniać rolę prezydenta w obecnej sytuacji napięcia – mówi prof. Dudek. W grę wchodzi też odejście od ordynacji proporcjonalnej w wyborach do parlamentu. Do rozstrzygnięcia pozostaje kwestia relacji z UE czy zmiany modelu sądownictwa. – Pytanie też, czy utrzymana zostanie konstytucyjna ranga takich organów, jak rzecznik praw obywatelskich, z którym PiS pozostaje w konflikcie – zastanawia się Dudek.