- Duża ustawa reprywatyzacyjna, mamy to, łapiemy byka za rogi (...) - mówił Jaki. Dodał, że przez brak dużej ustawy reprywatyzacyjnej, od 1989 r. w polskim państwie narosło wiele problemów. - Przede wszystkim brak regulacji spowodował, że państwo rocznie traci miliardy złotych, ponieważ nieruchomości są rozdawane, oddawane w bardzo różny sposób, w zależności od samorządów, w zależności od miejsca, w zależności od sądu - powiedział Jaki, który także kieruje komisją weryfikacyjną do spraw reprywatyzacji w Warszawie.
Przekonywał, że w tym zakresie jest "kompletny bałagan prawny". - Kamienice dostają zmarli, handlarze roszczeń, grupy wyspecjalizowane w tym, reaktywowane spółki na numizmaty. Po prostu jedna wielka patologia - ocenił wiceminister sprawiedliwości. Dodał, że zwrot kamienic to jest do jednej, czyli 100 proc., wartości na dziś, a nie na czas nacjonalizacji. Dodał, że reprywatyzacja wiąże się także z problemami społecznymi, ponieważ oddawane są nieruchomości w naturze np. kamienice z lokatorami.
Przekonywał, że w zasobach Skarbu Państwa są tysiące nieruchomości, których status jest niewyjaśniony. - To powoduje, że tysiące tych nieruchomości, majątku państwowego to prostu niszczeje - dodał. Największą ofiarą, jak stwierdził Jaki, braku ustawy reprywatyzacyjnej są duże miasta, ponieważ tracą m.in. szanse na inwestycje. Podkreślił, że przed nim stanęło zadanie wyważenia "interesu indywidualnego z interesem państwa".
- My w zamian proponujemy uniwersalną zasadę dla wszystkich. Do 20 proc. zadośćuczynienia w formie pieniężnej. Można to zamienić na 25 proc. w obligacjach lub na 20 proc. jako możliwość rozliczenia z państwem, jeśli na przykład ktoś będzie chciał skorzystać z przekształcenia użytkowania wieczystego we własność, albo będzie kupował nieruchomość pochodzącą z jednostki samorządu terytorialnego lub Skarbu Państwa - mówił.
Wiceminister podkreślił, że wartość nieruchomości będzie liczona na dzień nacjonalizacji, a "w rozliczenie będą wliczane ewentualne hipoteki lub inne obciążenia nieruchomości". - Nie będzie tak jak dzisiaj, że ktoś dostaje nieruchomość odbudowaną z pieniędzy wszystkich podatników i dodatkowo dostaje odszkodowanie zapominając, czy ta nieruchomość na przykład w momencie nacjonalizacji była wzięta na kredyt - mówił.
- Nie da się wyrównać wszystkich krzywd związanych z II wojną światową, szczególnie po tylu latach. Co najważniejsze, nie może być tak, że jedną krzywdę naprawiamy za pomocą krzywdy innych ludzi - powiedział wiceminister. Dodał, że chce zaproponować prawo, które "będzie wysokiej jakości i spowoduje, że potencjalne odwołania do różnych instytucji europejskich nie spowodują, iż państwo będzie musiało płacić odszkodowania".
Jaki zapowiedział, że w ciągu najbliższych dni tekst trafi do uzgodnień międzyresortowych, a potem społecznych, m.in. w społecznej komisji, która uczestniczy w posiedzeniach komisji reprywatyzacyjnej. Projekt ma wejść na szybką ścieżkę legislacyjną w rządzie i parlamencie.
Wyjaśnił, że wypłata roszczeń - w myśl opracowywanej ustawy - byłaby zagwarantowana, ale w ramach możliwości finansowych państwa, rozciągnięta w czasie. Po roku składania wniosków określona byłaby - wyjaśnił pula na roszczenia, i w ramach możliwości budżetu, nie w pierwszej kolejności, np. nie przed świadczeniami z programu "500 plus" sukcesywnie wypłacana.
Wśród proponowanych przez resort rozwiązań jest też likwidacja Dekretu Bieruta - z mocy ustawy nie będzie on już dalej obowiązywał.
Projekt, jako zasadę przyjmuje postanowienia indemnizacyjne. Jak wyjaśniał Jaki jeśli państwo już raz zapłaciło za daną nieruchomość, nie będzie tego robiło powtórnie. Projektowana ustawa zwiera też zakaz ustanawiania kuratorów, a jako uprawnione do roszczeń uznaje tylko osoby z pierwszej linii pokrewieństwa i małżonków - wyliczał.
Podał, że w resortowym projekcie są też zapisy uniemożliwiające zwrotu nieruchomości na osoby zmarłe i reaktywowane spółki. - Będzie też bezwzględny zakaz zwrotu kamienic wraz z lokatorami - podkreślił.
Podał, że ustawa miałaby też zawierać możliwość wznowienia spraw w przypadkach, gdzie doszło do naruszenia prawa; prawo do rekompensaty daje prawowitym właścicielom nawet jeśli nie spełniają oni warunków formalnych.
Resort chce też, żeby po roku, w którym składane byłyby wnioski, zamknąć sprawę roszczeń. Wszystkie niezgłoszone nieruchomości - z mocy ustawy - przeszłyby na własność Skarbu Państwa.
Ustawa ma zawierać przepisy, co do spraw nierozstrzygniętych i trwających w momencie wejścia nowych przepisów w życie - miałby one zostać umarzane, a potem wszczęte i rozstrzygnięte wyłącznie w myśl nowych przepisów.
Jaki poinformował m.in., że w myśl ustawy planowany jest rok na składanie roszczeń. - Dzisiaj roszczenia są bezterminowe. To oznacza, że również za 50 lat może się cudowanie odnaleźć rodzina w Argentynie lub testament może być znaleziony na strychu, jak to się działo, i trzeba będzie zwrócić jakiś żłobek albo przedszkole, bo ktoś się cudownie odnajdzie - wskazał wiceminister.
- Dlatego proponujemy uczciwą zasadę: jeden rok na składanie wszystkich roszczeń, potem roszczenia automatycznie wygasają - podkreślił Jaki. Dodał, że pozwoli to "rozwiązać problem raz na zawsze".
Dzięki takiemu rozwiązaniu - jak wyjaśnił - "po roku państwo w końcu będzie wiedziało, jaka jest skala roszczeń". - Do tej pory nie udało się przyjąć żadnej ustawy reprywatyzacyjnej dlatego, że nikt nie miał pomysłu na to oraz wiedzy, jaka może być tak naprawdę skala roszczeń, nikt tego nie potrafił precyzyjnie obliczyć - powiedział.
- My mówimy dobrze, rok składajcie wszystko i wtedy będziemy wiedzieli, na czym państwo stoi. Co istotne, w rok zamkniemy ten problem - podkreślił Jaki.