Nikt chyba nie przypuszczał, że 58 posłów PiS-u zagłosuje za wprowadzeniem tego projektu, a sejmowa arytmetyka jest nieubłagana, więc postanowiłam pozostać przy swoich przekonaniach i dlatego tak zrobiłam - tłumaczyła na antenie Polsat News Alicja Chybicka z PO. Nie myślałam, że takie będą skutki tego, że mój głos może cokolwiek znaczyć, no bo jestem posłem opozycji - dodała. Zapewniała też, że gdyby wiedziała, że tak cała sytuacja się skończy, to zagłosowałaby, żeby ten projekt skierować do komisji.
Z głosowania tłumaczyła się też Kornelia Wróblewska z Nowoczesnej. Jej zdaniem, być może zabrakło jasnych sygnałów od władz partii i klubu. Wierzyła bowiem, że każdy będzie mógł głosować zgodnie z własnym sumieniem. Zapewniała też, że jest za prawami kobiet, a potrzebne jest prawo liberalizujące prawo aborcyjne, ale szczególnie w kwestiach informacyjnych, edukacyjnych, zniesienia recept do tabletek dzień po, dostępu do bezpłatnej antykoncepcji.
Jak wyjaśniła, do wstrzymania się od głosowania skłoniło ją wystąpienie Barbary Nowackiej. W moim poczuciu nigdy nie uznam, że 3-miesięczny płód nie jest dzieckiem, bo ja przed chwilą urodziłam dziecko - powiedziała. Jej zdaniem słowa o tym, że żołądź to nie dąb a jajko to nie kura była gwoździem do trumny. Po tych słowach kilkoro z nas wstało i wyszło - podsumowała.