W szeregach PiS, jak dowiedział się DZIENNIK, zawrzało. Nic dziwnego. Słowa Ziobry to dla opozycji argument za tym, że Kaczmarek jednak nie we wszystkim kłamał: "Ziobro zbiera na nas haki" - kontratakuje opozycja.

Jeszcze w sobotę przed południem to właśnie PO, LPR, SLD i Samoobrona wyraźnie były w defensywie. Piątkowa prezentacja prokuratury jak film sensacyjny wciągała i przekonywała. W kawiarniach i sklepach, tam gdzie były włączone telewizory, zbierały się gromady widzów z osłupieniem patrzących, jak prokuratura krok po kroku podważa wiarygodność Kaczmarka.

"To niewątpliwie duży cios w wiarygodność Kaczmarka" - przyznaje Sławomir Nowak z PO. Już w sobotę o 13 padł jednak cios w wiarygodność PiS. I to od ich ministra. Zbigniew Ziobro wystąpił z komentarzem. "Słowotok rozdygotanego ambicjonera" - tak to wystąpienie komentowali nawet ludzi z PiS.

Ziobro nie tylko triumfował, ale też groził wszystkim liderom partii opozycyjnych ujawnieniem nowych faktów. "Będą one robić niemniejsze wrażenie niż te, które ujrzeliście państwo wczoraj. I będą mówić nie tyle o panu Januszu Kaczmarku i jego wspólnikach w przestępstwie, ale będą też mówić o panu Donaldu Tusku, o panu Olejniczakowi, panu Giertychu i panu Lepperze" - grzmiał Ziobro, nie podając żadnych konkretów.

Nieumiejętna odmiana imienia szefa PO zaraz wzbudziła falę żartów, ale cała wypowiedź Ziobry została potraktowana przez opozycję ja najbardziej poważnie. "To była groźba. My sobie na grożenie przez pana Ziobrę nie pozwolimy" - oburza się Nowak. "Tym zachowaniem pan Ziobro potwierdził m.in. słowa swojego niedawnego kolegi z rządu pana Kaczmarka, który mówił, że prokuratura była narzędziem politycznym" - wtóruje mu wiceszef PO Bronisław Komorowski. Platforma rozważa, czy podać Ziobrę do sądu za insynuacje.

Słowa Ziobry rozjuszyły równie mocno jego kolegów. "Była to profesjonalnie przygotowana konferencja prokuratora Engelkinga. Wszytko jasne, nic dodać, nic ująć. Bez żadnych słów ten sukces byłby przypisany PiS. Po co on jeszcze występował, nie mam pojęcia! Teraz mamy się znów tłumaczyć, że nie szukamy haków" - denerwuje się jeden z posłów PiS.

Irytację, jaką wzbudziła wypowiedź Ziobry, potwierdził nawet rzecznik PiS. "Rozumiem Zbyszka po ludzku, był przez wiele tygodni atakowany, ale wiem, że z punktu widzenia interesu partii ta konferencja jest dyskusyjna" - mówi DZIENNIKOWI Adam Bielan. I uspokaja: "Moim zdaniem ona jednak nie wpłynie na notowania PiS".

Skąd takie przekonanie? PiS, jak się dowiedział DZIENNIK, regularnie robi badania, komu ludzie bardziej wierzą: Ziobrze czy Kaczmarkowi. Po dymisji Kaczmarka wynik był 60 proc. do 40 proc. dla Ziobry. Robione w sobotę między 12 a 17 badania zmieniły te proporcje na 71 proc. do 29 proc. "To co ma robić premier przed wyborami?" - pyta jeden z polityków PiS i odpowiada: "Wspiera go. Ale tolerancja wobec Ziobry ma swoje granice".

Krytyczne reakcje kolegów z partii dotarły do Ziobry. Kilka godzin po wystąpieniu przysłał do PAP oświadczenie, w którym przekonywał, że nie chodziło mu o żadne haki. Wczoraj zaś zwołał kolejną konferencję, gdzie starał się zwalić winę na dziennikarzy, którzy nie rozumieją, co mówi.

Tłumaczenie Ziobry nie przekonuje politologa Marka Migalskiego. "Przekaz Ziobry był jednoznaczny: mam na was haki" - mówi. "Dziś się wyraźnie zmitygował. Byłoby bowiem idiotyczne ze strony PiS tuż przed głosowaniem nad samorozwiązaniem Sejmu straszyć liderów, że zostanie wobec nich użyta machina państwowa w postaci kompromitujących materiałów. PiS potrzebuje przecież głosów PO i SLD" - podkreśla Migalski. Politolog przypomina Ziobrze, że używanie haków w kampanii może być skuteczne, ale nie ma nic gorszego dla polityka jak informowanie o nich wcześniej.

















Reklama