Były premier Marek Belka ocenił w rozmowie z gazeta.pl, że robiąc politykę w Brukseli trzeba umieć wypracowywać kompromisy, które często zapadają na przykład podczas rozmów w restauracjach. - Trzeba się jakimś languagem posługiwać, że się tak wyrażę, komunikować się trzeba i to najlepiej bez tłumacza - stwierdził.
- Jak ktoś jest, że tak powiem niemota, to przepraszam, ale tam jego użyteczność jest minimalna - skomentował tymi słowami start Beaty Szydło w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Sprawę opisuje Wp.pl.
Była premier zareagowała szybko na Twitterze. "Pan Belka, z miną wszystkowiedzącego mędrca, raczył się dziś zadumać i wypowiedzieć na mój temat. Nie oczekuję przeprosin. Przypomnę jednak pewien fakt. Pozostawiam tą sytuację Państwa ocenie" - napisała i udostępniła link z informacją sprzed kilku lat.
W 2016 r., gdy Szydło była premierem, Belka ubiegał się o prestiżowe stanowisko prezesa Europejskiego Banku Rozbudowy i Rozwoju w Strasburgu.
- Marek Belka będzie kandydatem polskiego rządu i zgłaszamy go oficjalnie - poinformowała wówczas Beata Szydło.
Na Twitterze odniosła się do sprawy również rzeczniczka PiS Beata Mazurek.
"Jeśli pan Belka ma matkę, żonę i córkę to z pewnością mogą być dumne z jego szacunku do kobiet. Prostactwo i kompleksy. W środowisku Platformy takie zachowania stają się normą" - napisała.