Wicepremier Jacek Sasin, pytany w środę Sejmie przez dziennikarzy o komentarz w sprawie Falenty powiedział, że jest on "skazanym przestępcą, i żeby się bronić opowiada niestworzone historie". Naprawdę, no bądźmy poważni - dodał. Dopytywany o opublikowany przez "GW" list Falenty do prezesa PiS Jarosław Kaczyńskiego, Sasin stwierdził, że "żyjemy w wolnym kraju i każdy może listy pisać".

Reklama

Na pytanie, czy potrzebna jest komisja śledcza ds. taśm, wicepremier odpowiedział pytaniem: A czy pani sobie wyobraża, żeby po każdej konfabulacyjnej wypowiedzi człowieka skazanego, który chce wybielać się i poprawiać swoją sytuację, zwoływać komisję śledczą?

Na uwagę, że Falenta wymienia w swoim liście dwanaście bardzo wpływowych osób w kraju, Sasin powiedział: a jak ja wymienię trzydzieści znanych osób w kraju, i powiem, że właśnie przylecieli z Marsa, to też będziemy powoływać komisję śledczą?. Naprawdę bądźmy poważni, bądźmy poważni - zaznaczył wicepremier.

W poniedziałek "Rzeczpospolita" poinformowała, że Marek Falenta - biznesmen skazany w aferze podsłuchowej - napisał we wniosku o ułaskawienie skierowanym do prezydenta Andrzeja Dudy, że jeśli nie zostanie ułaskawiony, to ujawni, kto za nim stał.

We wtorek "Gazeta Wyborcza" podała, powołując się na lobbystę związanego z prezydentem Andrzejem Dudą, że Falenta dysponuje nagraniem z centrali PiS w Warszawie z 2014 r., na którym prezes ugrupowania Jarosław Kaczyński komentuje podsłuchy polityków rządu PO-PSL, które dostarczył mu Falenta. Zastępca rzecznika PiS Radosław Fogiel stwierdził, że nie było żadnych spotkań Kaczyńskiego z Falentą.

Reklama

Także we wtorek posłowie PO-KO Tomasz Siemoniak i Krzysztof Brejza poinformowali podczas konferencji prasowej w Sejmie, że klub PO-KO złoży wniosek o powołanie komisji śledczej w Marka Falenty i afery podsłuchowej. Podkreślili, że ich zdaniem "zachodzi poważne podejrzenie, że nielegalnymi metodami wpływano na sytuację polityczną w Polsce".

W środę "Gazeta Wyborcza" opublikowała treść listu, który Marek Falenta miał napisać w lutym do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Liczyłem, że wielka sprawa, do jakiej się przyczyniłem, zostanie mi zapamiętana i po wygranych wyborach załatwiona niejako z urzędu. Zresztą taka była obietnica panów z CBA - miał napisać Falenta.