Błaszczak był w środę w Polskim Radiu pytany o kwestie wzmocnienia bezpieczeństwa militarnego Polski.

Szef MON ocenił, że Rosja "prowadzi agresywną politykę". Jego zdaniem dowodem na to jest "atak w 2008 r. na Gruzję", "w 2014 r. na Ukrainę", "a także przekształcenie obwodu Kaliningradzkiego w strefę zmilitaryzowaną i umieszczanie tam rakiet Iskander. - To co robimy teraz jest reakcja na politykę rosyjską, reakcją odstraszającą - podkreślił Błaszczak. Dodał, że chodzi o to, by agresja na Polskę oznaczała "realne kłopoty agresora".

Reklama

Mówiąc o wzmocnieniu polskiej armii Błaszczak wymienił zakupy uzbrojenia realizowane m.in. w USA, w tym zakup systemów rakietowych Patriot i HIMARS, a także starania o zakup 32 samolotów piątej generacji F-35. Mówił tez o zwiększaniu liczebności polskiej armii, powołaniu Wojsk Obrony Terytorialnej i 18 Dywizji Zmechanizowanej na wschodzie kraju.

Mówiąc o popisanym porozumieniu pomiędzy Polską, a USA zakładającym zwiększenie obecności wojsk amerykańskich w naszym kraju o 1000 żołnierzy Błaszczak ocenił, że to porozumienie ma "znaczenie przełomowe". - Po pierwsze dlatego, że została ustalona formuła obecności wojsk amerykańskich w Polsce, jako formuła trwała. Wcześniej była to formuła niedookreślona - podkreślił.

Wyjaśnił też, że 1000 dodatkowych żołnierzy to jest "minimum" jakie Polska wynegocjowała. - Mamy zapisane w porozumieniu 1000 (dodatkowych - PAP) żołnierzy, ale mamy też klauzulę, która umożliwia nam dalsze negocjacje dotyczące wzmocnienia liczebnego wojsk amerykańskich w Polsce. To jest przełom, gdyż odstrasza ewentualnego agresora. Ma on świadomość tego, że atakując Polskę zaatakuje również USA - powiedział szef MON.

Błaszczak wyjaśnił też powody, dla których Polska stara się kupić samoloty F-35. - Myśliwce F-35 są najnowocześniejszymi samolotami, które dają przewagę wojsku, które takie samoloty posiada, ze względu na technologie gwarantująca to, że te samoloty nie są widziane przez radary, a wiec przełamują bariery dostępu przeciwnika - mówił Błaszczak.

Reklama

Jak podkreślił, w jego przekonaniu, polscy piloci są "fantastyczni, są najlepsi" i powinni dysponować najlepszym najnowocześniejszym sprzętem. - To (była) błędna decyzja ministra (obrony) Bogdana Klicha, który odrzucił ofertę USA formułowaną w latach 2008-2010 przystąpienia Polski do programu produkcji samolotów F-35. To był zasadniczy błąd - ocenił Błaszczak.

W jego ocenie kolejny minister obrony w rządzie PO-PSL kontynuował proces utrzymywania "starych, postsowieckich samolotów w służbie". - To było sztuczne utrzymywanie tych samolotów, przedłużali okres przydatności tego sprzętu do użytku do 40 lat, tym samym narażając Polskich pilotów na zagrożenie, bo te samoloty są przestarzałe, nie mają żadnej wartości bojowej - mówił szef MON.

Wyjaśnił, że chodzi o samoloty MiG-29. - Doszło do tragicznego w skutkach wypadku, w którym zginał polski pilot. To jest konsekwencja braku decyzji ze strony ministrów z PO, gdyż minister obrony narodowej powinien patrzeć w dalszej perspektywie, powinien być strategiem i należało podjąć decyzje, która służyłaby rozwojowi polskich sił powietrznych - stwierdził Błaszczak.

Zapytany o koszty zakupu samolotów F-35 Błaszczak odpowiedział: - Złożyliśmy zapytanie ofertowe do strony amerykańskiej. Gdybyśmy uczestniczyli w programie tak jak osiem państw, nasz przemysł zbrojeniowy uczestniczyłby w produkcji tego samolotu. Niestety decyzja ministrów z PO pozbawiła nas takiej możliwości. A wiec będziemy kupować takie samoloty w ramach programu, w który cztery inne państwa je kupiły. Ostatnio kupiła je Belgia.

To jest broń, która współpracuje z samolotami F-16, z rakietami HIMARS. (...) To jest mózg sytemu, który daje przewagę Wojsku Polskiemu nad agresorem i odstrasza tego agresora - wyjaśniał Błaszczak. Dodał, że obecnie negocjowany jest termin dostarczenia do Polski samolotów F-35. - Zależy mi na tym, żeby ten kontrakt został zrealizowany jak najszybciej, dlatego że Wojsko Polskie potrzebuje nowoczesnego sprzętu - powiedział szef MON.