"To byłoby ze szkodą dla Polski" - stwierdził Marcinkiewicz, który od blisko roku jest szefem w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju. Były premier do Wrocławia przyjechał specjalnie na wykład "Polska w Europie, Europa w Polsce". Wcześniej jednak spędził kilka godzin w mieście, w którym przed laty studiował fizykę. Pewnie dlatego czuł się tutaj jak ryba w wodzie, co było widać - pewnym krokiem, zrelaksowany i uśmiechnięty spacerował po wrocławskim rynku. W magistracie spotkał się z prezydentem Wrocławia Rafałem Dutkiewiczem, z którym później zjadł obiad w jednej z najlepszych restauracji w mieście. Marcinkiewicz nie mógł się nadziwić, że krok w krok podążają za nim fotoreporterzy i dziennikarze: "Oni zawsze tak za tobą chodzą?" - pytał żartobliwie prezydenta Wrocławia. I bez mrugnięcia okiem odpowiadał na najtrudniejsze pytania. "Nie rozumiem tego, co się dzieje w PiS. Z jednej strony jest to komiczne. Mam tutaj na myśli całe zamieszanie związane z Pawłem Zalewskim i jego kandydaturą na szefa sejmowej komisji spraw zagranicznych. To przecież jedna z najbardziej prestiżowych i najważniejszych komisji w Sejmie. Okazuje się jednak, że bez namaszczenia prezesa nie ma szans, by jej przewodniczyć. To, co się stało, jest śmieszne" - nie owijał w bawełnę Marcinkiewicz.
"Jest i druga, dramatyczna strona tej sytuacji, czyli próba zepchnięcia na margines bardzo ważnych prawicowych polityków, jak Kazimierz Michał Ujazdowski czy Paweł Zalewski" - dodał.
Były premier zaznaczył jednocześnie, że wcale nie życzy źle swojej byłej partii: "Mam nadzieję, że nie dojdzie do rozłamu, bo byłoby to ze szkodą dla polskiej prawicy" - ocenił. Nadmienił przy okazji, że na razie nie szuka pracy: "Jestem człowiekiem pracującym i do maja 2008 r. mam co robić" - skwitował. Zapytany, czy wierzy w cuda, powiedział krótko: "Dajmy czas Donaldowi Tuskowi na cud gospodarczy".