Kopacz wczoraj spotkała się z Bolesławem Piechą. Mieli rozmawiać o doniesieniach DZIENNIKA, według którego wiceminister w ostatniej chwili dopisał do listy leków refundowanych drogi i rzadko stosowany specyfik iwabradyna. Wcześniej miał się spotkać z przedstawicielami koncernu produkującego lek.

Reklama

Sam Piecha stwierdził w TVN24, że ręce ma czyste i nie boi się postępowania, które wszczęło w tej sprawie Centralne Biuro Antykorupcyjne. Przyznał się jednak, że skłamał, mówiąc, że nie spotkał się z przedstawicielami producenta iwabradyny poza Ministerstwem Zdrowia.

Wątpliwości co do tłumaczeń Piechy ma nowa szefowa resortu. "Nie wiem, czy Piecha mówił prawdę. Nie bardzo można mu wierzyć" - mówiła w Radiu Zet. Dodała, że jeśli okaże się, iż jest inaczej, niż mówił Piecha, to zajmą się tym organy ścigania.

Postawą Piechy oburzony jest Marek Balicki, były minister zdrowia. "Minister Piecha jest starym wróblem, dobrze wiedział, z kim się spotyka i w jakiej się znalazł sytuacji" - powiedział w Salonie Politycznym Trójki. "Nie chodzi się do restauracji, w których ktoś się może przysiąść" - radził innym ministrom.

"Pan minister Piecha ma rację mówiąc, że ten lek nie został dopisany w ostatniej chwili, był już na liście w połowie października" - tłumaczył Balicki. Zaraz jednak dodał, że nie o termin wpisania tego specyfiku chodzi, ale o to, że znalazł się on na liście wbrew stanowisku międzyresortowego Zespołu do spraw Gospodarki Lekami. " W tej sprawie zostały ominięte procedury" - twierdzi Balicki.

Były minister zdrowia jest zaskoczony brakiem reakcji ze strony nowej minister zdrowia, Ewy Kopacz. "Sprawdzałem, rozporządzenie z listą leków nie zostało jeszcze wydrukowane w Dzienniku Ustaw. Nic nie stoi więc na przeszkodzie, by ten druk wstrzymać i poprawić jego treść, wykreślając iwabradynę" - powiedział Balicki. Dodał, że zgodnie z wcześniejszą praktyką, wszystkie rozporządzenia byłych ministrów, które jeszcze nie zostały wydrukowane, wracają do ministerstwa, by uzyskać kontrasygnatę nowego ministra.



Reklama