Bosak został w sobotę kandydatem Konfederacji Wolność i Niepodległość na prezydenta. Pytany w poniedziałek w Polskim Radiu o sondaże przedwyborcze, wedle których może liczyć na niższe poparcie niż sama partia, która go wystawiła, zaznaczył, że do sondaży trzeba podchodzić z dystansem i pokorą. Wskazał jednocześnie na sondaż IBRIS z zeszłego tygodnia pokazujący rozpoznawalność oraz ich pozytywny i negatywny elektorat. - Z tego sondażu wynika, że na starcie kampanii prezydenckiej, zanim jeszcze otrzymałem tę nominację, co 14. Polak obdarza mnie zaufaniem, to jest dla mnie ogromny zaszczyt, szczególnie, że nie byłem w żaden sposób promowany przez media przez ostatnie kilkanaście lat - zauważył.

Reklama

Podkreślił także, że Konfederacja weszła do Sejmu trzy miesiące temu i nie jest faworytem dużych mediów, w związku z czym spora część Polaków nie miała jeszcze okazji dowiedzieć się, co mają do powiedzenia.

- Druga sprawa, jeszcze istotniejsza, to, że spośród wszystkich polityków prawicowych uwzględnionych w tym sondażu, mam najmniejszy elektorat negatywny - wskazał. - Mając najniższy elektorat negatywny, sądzę, że jestem w stanie dla Konfederacji zrobić najwięcej, jeżeli chodzi o pozyskanie nowych wyborców - ocenił.

Bosak odniósł się także do nieobecności prezydenta Andrzeja Dudy na Światowym Forum Holokaustu w Jerozolimie, 23 stycznia. Andrzej Duda ogłosił, że nie weźmie w nim udziału, ponieważ polskiemu prezydentowi odmówiono prawa do zabrania głosu podczas uroczystości.

- Ja myślę, że dobrze się stało, że pan prezydent nie zdecydował się być statystą w nieswoim spektaklu - ocenił Bosak decyzję prezydenta Dudy.

Dopytywany w tym kontekście o ostatnie wypowiedzi prezydenta Rosji Wladimira Putina dotyczące Polski, Bosak wskazał, że "musimy zdawać sobie sprawę, że Rosja ma bardzo bliskie stosunki z Izraelem". - To jest coś, co mam wrażenie, umykało polskim politykom obozu rządzącego, którzy utrzymywali jednocześnie przez bardzo wiele lat retorykę silnie antyrosyjską i silnie proizraelską - powiedział.

Zaznaczył równocześnie, że prezydent Rosji Wladimir Putin spotykał się kilka razy w roku z premierem Izraela Benjaminem Netanjahu. - I wydaje się, że tutaj nastąpiła pewna koordynacja polityk - wskazał. Jak mówił, musimy zdawać sobie z tego sprawę, że każde państwo ma do rozegrania "swoją grę". - Ze strony Wladimira Putina to jest próba dzielenia świata zachodniego (...) a dla Izraela użyteczna jest presja na Polskę, po to, żebyśmy spełnili roszczenia majątkowe wynikające z ustawy 447, żebyśmy zrewidowali swoją postawę w sprawie mówienia o historii II Wojny Światowej i Holokauście i żebyśmy po porostu byli bardziej ulegli - powiedział.