Nazwisko prokuratora stało się głośne po śmierci Barbary Blidy. To właśnie on prowadził do jesieni 2006 r. śledztwo w sprawie mafii węglowej, w którym pojawiło się nazwisko byłej posłanki SLD.

W kwietniu tego roku, kilka dni po jej samobójstwie, DZIENNIK napisał, że Melka został odsunięty od śledztwa, bo sprzeciwiał się postawieniu Blidzie zarzutów. W prokuraturze zawrzało. Szef katowickiej prokuratury apelacyjnej Tomasz Janeczek wezwał Melkę i... nagrał rozmowę ze swoim podwładnym.

Janeczek chciał, aby Melka napisał oświadczenie, czy przełożeni na niego naciskali. Melka, który - jak wynika z nagrania - mówił o naciskach, po rozmowie z szefem oświadczył, że żadnych nacisków nie było. Po ujawnieniu treści nagrań przez "Gazetę Wyborczą" Janeczek domagał się kary dla podwładnego.



Reklama

Rzecznik dyscyplinarny Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku Andrzej Łojkowski nie znalazł jednak powodów, by ukarać Melkę.