Minister Fotyga przekonywała w "Sygnałach Dnia", że minister nie miał żadnego racjonalnego powodu, by nie stawić się na spotkanie z prezydentem. "Radosław Sikorski tłumaczył swoją nieobecność ważnym budżetowym posiedzeniem rządu, a przecież rząd przesłał już budżet do Sejmu" - mówiła.

Reklama

Jej zdaniem, posiedzenie rządu nie zwalnia ministra z obowiązku spotkania się z głową państwa, jeśli dostanie zaproszenie na konkretny termin. "Szczególnie jeśli sprawa dotyczy kontrowersji w sprawach polityki zagranicznej. Rząd ma stosowne procedury, znam je, bo siedziałam w fotelu ministra Sikorskiego" - stwierdziła.

Ministra broni marszałek Sejmu, Bronisław Komorowski. "Rodosław Sikorski jest odpowiedzialny za bardzo ważny dział w państwie i jeślii na posiedzeniu rządu ważą się losy finansowania jego resortu, to tam jest jego miejsce" - przekonywał rano w radiu RMF FM. Jego zdaniem, zamieszanie wokół niedoszłego spotkania Sikorskiego z prezydentem, to "burza w szklance wody".

Wczoraj Kancelaria Prezydenta poinformowała, że Radosław Sikorski odrzucił zaproszenie na spotkanie z prezydentem. Prezydencki minister Michał Kamiński oskarżył Sikorskiego o brak kultury politycznej. "Minister miał kilkadziesiąt godzin, by to wyjaśnić, odmowę przysłano faksem o godzinie 16.03, trzy minuty po czasie" - oburzał się.

Reklama

Minister spraw zagranicznych odpierał zarzuty, twierdząc, że musiał wziąć udział w posiedzeniu rządu. Zaproponował spotkanie w innym terminie. Dla szefowej Kancelarii Prezydenta to skandal. "To nie Sikorski dyktuje terminy, trzeba znać swoje miejsce" - uważa Anna Fotyga.

Jej zdaniem, nieobecność SIkorskiego na spotkaniu z głową państwa, to element wewnętrznej wojny o politykę zagraniczną. Tym bardziej, że - jak twierdzi Fotyga - nieobecność ministra spraw zagranicznych "była konsultowana z premierem". "Obecny rząd czyni głębokie ukłony w stronę zagranicy, ale z arogancją odnosi się do głowy państwa" - stwierdziła Fotyga.