Co ciekawe, również wczoraj, kilka godzin po posiedzeniu władz PO, oświadczenie w sprawie in vitro wydał kardynał Stanisław Dziwisz. Nie zmienia ono krytycznego stanowiska Kościoła wobec tej metody, ale jest wyraźnie w tonie pojednawczym. Kardynał opowiada się za podpisaniem konwencji bioetycznej Rady Europy, która pozwoliłaby uregulować sprawę prawnie. Dziś polskie prawo na ten temat milczy.

Reklama

"To, że nasza decyzja zbiegła się z oświadczeniem księdza kardynała, to tylko zbieg okoliczności" - zapewnia Gowin. I tłumaczy pomysł rady przy premierze. "Nie chodzi tylko o doraźne problemy polityczne. Uznaliśmy, że waga problemów bioetycznych będzie rosnąć. Rozwój cywilizacji niesie cały szereg problemów i nowych zagrożeń. Dlatego rząd i sama Platforma musi wypracować stanowisko" - mówi Gowin.

Tak PO, jak i rząd są bardzo podzielone w kwestiach światopoglądowych. Widać to było choćby właśnie przy okazji dyskusji o in vitro. Metodę chwali minister zdrowia Ewa Kopacz. Gowin nie ukrywa, że jest przeciwny. Czy powierzenie właśnie jemu rady ds. bioetyki jest sygnałem, że samemu Tuskowi bliżej jest do stanowiska Kościoła? "Jest to jakiś dowód zaufania pana premiera do mnie, ale to wskazanie jeszcze niczego nie przesądza" - ucieka od jasnej odpowiedzi Gowin.

"Jeśli chodzi o stanowisko rządu, to poza wszystkim trzeba uwzględnić też poglądy naszego koalicjanta. Jeżeli chodzi o Platformę, stanowiska są zróżnicowane, ale drogą dyskusji będziemy ucierać jakiś konsensus" - dodaje Gowin. Do rady Gowin ma ściągnąć biologów, etyków, filozofów, teologów.

Zapewnia, że grono będzie pluralistyczne. Czy może w nim zasiąść np. filozof prof. Magdalena Środa, która walczy o dofinansowanie in vitro? Gowin nie odpowiada wprost. "Mogę powiedzieć tylko, że chciałbym uniknąć głosów ekstremistycznych, de facto marginalnych, które mogłyby paraliżować prace" - mówi wiceszef klubu PO. Chce jednak, by w radzie znaleźli się też duchowni, którzy na co dzień specjalizują się w tematyce bioetyki.

Jeszcze kilka tygodni temu, kiedy minister Kopacz opowiedziała się za refundacją in vitro z budżetu, biskupi dali mocny odpór, sugerując, że nie ma o czym rozmawiać, bo przy tej metodzie giną liczne embriony, jest to więc rodzaj wyrafinowanej aborcji.

We wczorajszym komunikacie kardynał Dziwisz tak mocnych słów już nie używa. Podkreśla, że problem in vitro nie jest tylko sprawą moralności katolickiej i nauki, ale przede wszystkim godności ludzkiej i jej praw. Cytuje Watykańską Instrukcję mówiącą, że jeśli prawodawca przestanie czuwać, może być pozbawiony swoich uprawnień przez "naukowców, którzy rościliby sobie prawo rządzenia ludzkością w imię odkryć biologicznych".