Chodzi o duże pieniądze. Miesięcznie na prowadzenie biura posłowie dostawali 10 tysięcy złotych. To daje rocznie aż 120 tysięcy złotych. Z tych pieniędzy powinni się rozliczyć w ciągu miesiąca od zakończenia kadencji, czyli do 4 grudnia 2007 roku.
Najwięcej dłużników pochodzi z Samoobrony. Czasu na załatwienie spraw finansowych z Sejmem nie znalazły do tej pory między innymi Renata Beger, Danuta Hojarska i Wanda Łyżwińska.
"Po pożarze jestem. Ciągle do dyspozycji prokuratora i policji. Nie miałam czasu, ale oczywiście te pieniążki trzeba rozliczyć" - przyznaje Łyżwińska i obiecuje, że w przyszłym tygodniu skompletuje niezbędne dokumenty.
Na liście dłużników jest też Krzysztof Filipek. Zapewnia jednak, że pod koniec zeszłego roku wszystko wysłał i jest rozliczony. "Nawet mi 2 tysiące złotych zostało i przelałem je na konto kancelarii" - opowiada.
Podobnie Adam Hofman z PiS. "Właśnie wysłałem" - zapewnia. A były poseł PO Paweł Śpiewak jest zaskoczony. "Jak to nierozliczony? Księgowa miała to zrobić. Zaraz do niej dzwonię" - mówi.
Wśród 75 posłów ubiegłej kadencji, którzy pożegnali się z parlamentem, sześciu nie spłaciło też zaciągniętej w Sejmie pożyczki. Są to: Lech Kuropatwiński, Anna Pakuła-Sacharczuk, Lech Szymańczyk, Lech Woszczerowicz i Maria Zbyrowska z Samoobrony oraz Małgorzata Gosiewska z PiS.
Posłowie, którzy nie rozliczyli się z Sejmem nie mogą liczyc na pobłażliwosć marszałka. "Do czasu rozliczenia biur posłowie nie dostaną odprawy. Jeśli nie zrobią tego wkrótce, sprawa zostanie skierowana na drogę sądową" - ostrzega Bronisław Komorowski.